Poniedziałek. eBF się zbliża, a nerwowość rośnie. ZuzKa zwiększa kadencję słów. Tak, to możliwe. Danka Gáborová przestudiowała instrukcję metodyczną do nowości w czeskiej legislatywie – obowiązkowemu upublicznianiu umów. Po pobieżnym przejrzeniu praktycznych przykładów stwierdziła, że tę sztukę opanowało do tej pory minimum organizacji. Znów bracia mają się od nas czego uczyć. Lucia pojechała na wysokogórski urlop. Pierwszego dnia dla rozgrzewki wejście na Sitno. Ja po naradach pojechałem na swoją zwykłą podróż do Chorwacji. Jakiś czas temu ktoś polecił mi zagadkowy pomnik bitwy przeciwko Mongołom z 1241 roku, dokąd prowadziła autostrada za Miskolcem. Naprawdę tam jest. Nie rozumiem, jak mogłem o tym dotąd nie wiedzieć foto. Rozpoczął się maraton zmieniania opon na zimę w NARowych autach. Jana zgłasza pierwsze problemy. Paradoksalnie nie ze śniegiem, ale z hałasem. Podobno nie może już słuchać w czasie jazdy audiobooków, chyba dostała opony od traktora… Wtorek. Linda, której płaci się w NARze za to, żeby rozmawiała po angielsku, nie zdała egzaminu z tego prostego języka. Teraz już rozumiem, dlaczego przed tygodniem, na konferencji w Zagrzebiu, nie otworzyła nawet ust (to, że nie dopuściłem jej do słowa, nie ma z tym nic wspólnego). Moją nieobecność w pracy kierownictwo wykorzystało na pracownicze śniadania. Starania Danki, żeby regulować koszty, czasem nie znają granic. Ja w tym czasie pracowałem w Zagrzebiu, a po obiedzie zdążyłem nawet krótko porozmawiać z możliwym przyszłym członkiem naszego chorwackiego zespołu. Lucia kontynuowała urlop. W gęstej mgle i strasznym zimnie wybrali się z Maxem na romantyczny spacer na Chopok. Zapomniane rękawiczki, zapomniana mapa, nieruchomy wyciąg – wszystko to złożyło się na ekscytujący dzień zakończony w fińskiej saunie foto. Na szczyt podobno dotarli razem - foto. Środa. Maratończyk wrócił do swojego zwykłego planu posiłków – to znaczy zwykłego w nowym życiu. W tym, w którym jest szczupły. Oznacza to, że w środę nie je. Dokładnie tak, nie przyjmuje żadnych posiłków. Przed czterema laty, kiedy był jeszcze z niego kawał chłopa, można było to zrozumieć. Ale w tej chwili jest prawie przezroczysty, powoli z każdego sportowego przedsięwzięcia odwozi go karetka, a on jeszcze chudnie. Ale wieku nie oszukasz i w końcu przyznał, że w całej środzie najlepsze były czwartkowe śniadania. Okienko zdrowia uzupełnia Jirka Š, który rano zaliczył kółeczko po lekarza. Następnie w pracy zajmował się problematyką „Fat joe”, przewiduję, że od strony specjalistycznej naradę prowadził Maratończyk. Na pewno miał co na to powiedzieć. Polska Andrea zabrała ZuzKę na konferencję do Warszawy. Linda znalazła im super hotel 5 minut od miejsca, w którym odbywa się konferencja, więc mogły rano trochę pospać. Co zaskakujące, z Polski przyszło już drugie świadectwo o tym, że ZuzKa jest przyjemnym kompanem i wcale nie chrapie, więc chyba to prawda. Z drugiej strony to, że ZuzKa w czasie podróży nie zmrużyła oka, Andrea błędnie wyjaśniała swoim wspaniałym prowadzeniem samochodu. Wiele światowych badań stwierdza, że współpasażerowie zasypiają jedynie z bezpiecznym kierowcą (ewentualnie anestezjologiem)… Czwartek. Linda pojechała w końcu zobaczyć nowo narodzoną siostrzenicę, która przyszła na świat dzień przed jej własnymi urodzinami w zeszłym tygodniu, które tak miło świętowała w Chorwacji. Krewnych się nie wybiera, Nela jest naprawdę miła i słodka. Po prostu cała Linda foto. Danka G. ma specjalną książkę, przeznaczoną do poczekalni ortopedycznej. W czwartek przekręcił 30 stron, a po wizycie u specjalisty nie mogła przekręcić własnego ciała i Adelka musiała zabrać z samochodu do domu nie tylko aktówkę, ale też cztery inne torby, a możliwe że i samą mamę. Jana w swoich morawskich podróżach dostała się aż pod Karkonosze, czym zasłużyła na uwagę czeskiego zespołu. Zbierała dzieła na wystawę RAZEM II, którą zaczynamy eBF. Wieczorem Kaplanowie byli w Heligonke przeżyć comeback Mirka Fojtíka. Wydarzenie udane, wszyscy dobrze się bawili. Wracając z Chorwacji nie tylko przekroczyłem granicę 100.000 km aktualnym autem, ale przeszedłem obok kolejnego pomnika węgierskiej porażki – Mohacz 1526. Ten jednak zauważyłem już dawno, a latem nawet zaliczyłem tam zwiedzanie. Piątek. Darja rozmawiała przez telefon z mężczyzną z Polski. Dopiero na końcu, przy potwierdzaniu imienia zrozumiała, że to była kobieta. Po odłożeniu słuchawki wciąż nie była pewna płci i zastanawiała się, czy nie sprawdzić tego jeszcze jednym telefonem. Zagadkę rozwiąże Andrea w przyszłym tygodniu na spotkaniu. Lenny spędził wieczór przed weekendem na wizycie w pogotowiu zębowym. Oczywiście wybrał szpital, który korzysta z PROEBIZu. Jakżeby inaczej, wierzymy tylko tym, którzy potrafią właściwie wybrać. Na eBF zgłosiło się miasto Zagrzeb. Marina przekona kogokolwiek. Gratulujemy. Weekend. Hanka zostawiła wszystkie troski roboczego tygodnia za sobą i w Mikulowie kilkakrotnie spojrzała na dno szklanki foto. Danka G. wykorzystała kolejne z wielu urodzinowych party i mogła cieszyć się górą jedzenia. Mam wrażenie, że Daniela prawie co weekend jest na jakiejś imprezie, prawdopodobnie Adelkę bardzo lubią w grupie i razem obchodzą party wszystkich kolegów z klasy. Maratończyk jak Paprička zdecydował się absolwować w weekend symulator idealnej rodziny. Pożyczył od siostry dwójkę dzieci i w domu miał 5-osobową grupę foto. Lukáš wciąż myśli, że to świetny plan, a jego Ivča mówi nie. To nic Luky, siostra jeszcze kiedyś ci je pożyczy, ewentualnie umówimy się u mnie w domu i pożyczymy wam nasze nastolatki. Linda zdała ostatni test przed ebf – rozdawała słuchawki do tłumaczenia na Marketingowym festiwalu. Po wtorku wiemy, że języki jej nie idą, więc może przynajmniej praca manualna. František w końcu znalazł czas na świętowanie obrony. Nie wiem, kiedy się bronił, ponieważ wygląda na 18, ale nacisk położył na „w końcu”, więc mu wierzę. Wszyscy zaproszeni bardzo się cieszyli. Dobrze, że Franta ma to już za sobą. Świętowanie zaplanował w minipiwowarze i podawali golonkę, żeberka i piwo foto. No tak, szkoła i radość za nami, zaczyna się dorosłe życie Františku. Praca, praca i praca. Ja w sobotę zabrałem rodzinę na zakupy do niedalekiego krajskiego miasta (no dobrze, Prešov), żeby rozwiązać swój problem z butami. Podobno pomaga, kiedy idzie się na zakupy poza miejscem zamieszkania. Wszystko się udało, zaraz w pierwszym sklepie ogłosiłem sukces, ale żona powlokła mnie po dalszych sklepach, żebym się upewnił. Pewność oznaczała dwie pary butów, jedną zimową wiatrówkę i kolację w Pilsner pubie foto. Wszystkim życzę przyjemnego jesiennego tygodnia i jeszcze wiadomość dla ZuzKi: eBF za 16 dni… Trenki