Czy wiecie, że... możemy obradować cały dzień? Nowy miesiąc zaczął się w poniedziałek. Nie był to zwyczajny poniedziałek, ale specjalny – mówimy na niego „Wielki poniedziałek”. Raz w miesiącu cały NAR spotyka się w Ostrawie i naradzamy się od rana do wieczora. Na koniec dnia, w nagrodę, dyrekcja zafunduje nam jakiś teambuilding, na przykład kręgle. Gdyby towarzystwo kolegów podczas całego dnia w pracy i przy wieczornym trapieniu ciała nie było wystarczająco atrakcyjne, wymyślono tym razem, że będziemy (prawdopodobnie przez cały rok) grać o nagrody. Mimo to, że od niepamiętnych czasów NAR tworzy liczna mniejszość słowacka, główną nagrodą za zwycięstwo w kręglowej lidze będzie wyjazd, nie zgadniecie gdzie, w Wysokie Tatry. Motywacja jak świnia, jak to się mówi u nas po tymi Tatrami. W poniedziałek narady zaczęły się nietradycyjnie – dyrekcja stwierdziła, że nie wystarczają jej swoi pracownicy i zaprosiła eksperta od zarządzania procesami. To może oznaczać dwie rzeczy: że z NARowymi procesami nie jest dobrze i należy coś z tym zrobić, albo że procesy idą świetnie i będzie jeszcze lepiej. Narada była podobno bardzo stymulująca, a szef kupił sobie nawet naukową literaturę. Pewnie przeczyta tam coś o długich naradach. W poniedziałek pożegnaliśmy Ivankę, która zdecydowała, że chce być teraz bardziej mamą niż szkoleniowcem i przez kilka lat jej nie zobaczymy. Ostatniego dnia pracy nie przejmowała się już formalnym ubiorem i kto pamięta „Ćwiczmy w rytmie” wie, o czym mówię FOTO. Mamie życzymy wszystkiego najlepszego.
Czy wiecie, że... kiedy już rozpoczną się nasze narady, mogą trwać dwa dni? Wielki poniedziałek trwa dwa dni. Przecież nie będziemy jechać do Ostrawy jedynie z powodu jednodniowej narady. Więc kontynuowaliśmy we wtorek, tym razem prezentacjami nowych produktów i szkoleń. Firmowy baby boom sprawił między innymi, że każdy zespół szuka nowych ludzi. A kto nie szuka, ten na pewno za chwilę będzie to robić. Kilka nowych osób przyszło w ostatnich dniach/tygodniach i Andrzej zdecydował, że zrobi z nich specjalistów aukcyjnych. Oczywiście, żeby pasowali do pozostałych. We wtorek zaprezentował swój plan szkoleniowy i nowicjusze będą musieli się bardzo starać, żeby po spotkaniu z Andrzejem jeszcze trochę popracować. Juraj ma na ten temat własną opinię i jego szkolenia odbywają się bezprzewodowo na odległość – przez zieloną antenkę FOTO.
Czy wiecie, że... potrafimy załatwić wiele spraw w Chorwacji? Koledzy przyzwyczaili się już, że co tydzień jeżdżę na zakupy do Chorwacji, a firma mi za to płaci. Żeby nie było im tak bardzo przykro, uprzyjemniają mi podróże różnymi zadaniami. Tym razem byłem listonoszem dla Veltruskich. Od Natašy dostałem list dla jej mamy i między kąpielami mam go zanieść na pocztę. Na Houstonie nic się nie ukryje, więc Sofia wymyśliła, że przydałoby się jej jakieś chorwackie ciasto, ewentualnie inne miejscowe specjalności. Dostałem listę zakupów i wyruszyłem na południe. Tylko żebym zdążył się przy tym wszystkim wykąpać... Jirka Š. był w środę w pracy już o piątej trzydzieści. Podobno w ciągu dnia nic nie może zrobić, więc przychodzi w nocy. My na szczęście mamy odwrotnie. Wieczorem Trójca (Vítová, Dědochová, Kaplan) miała wernisaż w Hawierzowie. Minimum trzy osoby twierdziły, że było wspaniale.
Czy wiecie, że... NAR to nie tylko PROEBIZ? W czwartek odbyła się prezentacja Józefiny na Słowacji. Nie jest to żadna kobieta, ale nasz nowy produkt – system ewidencyjny zamówień publicznych. Wypadło to dobrze i obie strony uczyły się od siebie nawzajem. Iwa wywołuje swoją obecnością w IT salwy śmiechu. Tak po prostu. Jej jednak nie było do śmiechu, komputer nie chciał działać i nie mogła pracować. Kiedy chłopcy skończyli się śmiać, naprawili komputer. Jirka Š. z Jedlošem byli na spotkaniu z callcenter, żeby ustalić dalszą współpracę i byli bardzo dobrze przygotowani. Jednak na miejscu wyjaśniono im, jak się sprawy mają i że wszystko będzie inaczej.
Czy wiecie, że... po śnieg musicie jechać do Chorwacji? Zima w tym roku łagodna, śnieg możemy zobaczyć jedynie na historycznych zdjęciach i cały czas przejeździłem z letnim płynem w spryskiwaczach. Dlatego byłem przyjemnie zaskoczony, kiedy w czwartek, podczas podróży na Istrię przed Rijeką zobaczyłem prawdziwą zimę z białym śniegiem. Tylko z tym kąpaniem FOTO. Pula to piękne miasto, amfiteatr ładniejszy niż w Rzymie i mają tam morze. W piątek spędziłem pół dnia na lotnisku, gdzie między innymi przyglądaliśmy się aukcji na rentgen (taki lotniskowy, nie szpitalny). Zeszły się wszystkie lotniskowe grube ryby i przed aukcją robiliśmy zakłady, jaki będzie wynik. Kto trafi, stawia wszystkim kawę. Po dwóch godzinach przegrali wszyscy, nawet najwięksi optymiści. Spadku ceny o połowę oczekiwanej wartości nikt nie przewidział FOTO. Później omówiliśmy jeszcze przygotowywane aukcje i wyruszyłem w drogę powrotną. Tylko 900 km i 8 godzin. W przyszłym tygodniu wracam, wciąż nie mam ciasta dla Sofii. Jirka Š. w piątek „objechał” Bratysławę – można, jeżeli nie dzieje się to co tydzień. W międzyczasie w Ostrawie odbywały się kolejne rozmowy o pracę, żeby Andrzej miał kogo szkolić. Malcolm był na lekcji angielskiego, kreatywny jak zawsze, nawet mimo choroby i skończyło się aż na japońskim, malajskim i hiszpańskim.
Czy wiecie, że... w drodze do pracy nie można zasypiać? Swoje wie o tym Monika z Houstonu, która zasnęła w pociągu i minęła cel o 90 minut. Mówimy o drodze z Prievidza do Ostrawy... Kaplanowie spędzili weekend w Bechyni, gdzie mają swoją kulturową ostoję. W piątek wieczorem w karczmie słuchali od miejscowej grupy artystycznej o wycieczkach szkoły do Florencji i tylko cicho zazdrościli. Do tej pory myśleli, że szczytem kultury są południowe Czechy. Danča była w weekend w planetarium na Czekoladowej planecie. Z pewnych źródeł wiemy, że po planecie ani widu ani słychu... Typowa Daniela. & Miłego tygodnia życzy trzydziestoletni Trenki.