Poniedziałek: Po tym, jak w weekend mieliśmy prawdziwą kwietniową pogodę, czekał na nas słoneczny i nawet ciepły poniedziałek. Według Danki G. ciepło wygląda jednak inaczej, mianowicie poniedziałkowy wieczór spędziła ze swoim łyżworolkarzem Adelką w Trojhalí, gdzie porządnie zmarzła, kiedy Adelka jeździła między skejtami. Wtorek pełen był nowych doświadczeń. Lukáš K. pojechał z Sofi na jej pierwsze oficjalne szkolenie w roli trenera M-teamu i szło jej jak po maśle. W drodze do domy zatrzymali się jeszcze u klienta, który oprowadził ich po hali produkcyjnej. Wraz z upływem czasu zaczęło nam się wyludniać biuro. Lili z Igorem po raz pierwszy pojechali sami do Chorwacji, a zespół słowacki pojechał na trzydniowy NAF do Bratysławy. Na wydarzeniu spotkało się około 80 uczestników, dyskutowano nie tylko w sali, ale również poza nią. Następnie wieczorem odbyło się spotkanie z klientami. Dla Kamčy było to pierwsze wydarzenie naszej firmy i już teraz bardzo cieszy się na kolejne. Jirka Š. był zachwycony przebiegiem NAFu. W drodze do domy podwiózł Honzę Vaška, z którym odbył gorącą dyskusję nie tylko na temat zakupów. Najbardziej zwariowany wtorek był jednak u Krompiewskich. Po tym, jak Piotr zrozumiał, że nie pękła rura w łazience, ale wielkimi krokami zbliża się poród, szybko pojechali na porodówkę, gdzie urodziła się piękna, mała Mila. W środę wszyscy gratulowaliśmy szczęśliwemu tacie, który według Ewy wyglądał dość świeżo. Podejrzenie, że Piotr małą „mało opił” od razu zostało zdementowane. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję jechać taksówką w Bratysławie, postępujcie według zasady „nie rozmawiać z kierowcą podczas jazdy”. Mianowicie pan dyrektor za tę samą trasę zapłacił dwie różne kwoty. W drodze powrotnej co prawda się nie nudził, ale za pogaduchy czekała go dodatkowa opłata. Ze względu na ponurą pogodę, która powoduje ogólną senność, w firmie zwiększyło się zapotrzebowanie na kawę, a co za tym idzie również na mleko. Na szczęście mamy Ivankę, która ruszyła uzupełnić zasoby. Sekundowali jej nasi firmowi gentelmani, którzy pomogli Ivance z zakupami FOTO. Cały tydzień głównym tematem w biurze była pogoda. Danka i Adelka kilkakrotnie w drodze do domu spotkały tęczę FOTO, następnie w czwartek Ráďa zgłaszał, że na zewnątrz pada gęsty śnieg, później w piątek z powodu nieustającego deszczu woda zaczęła nam przeciekać do biura i aby to nie było mało, starała się skopiować – z sufitu kapało prosto na drukarkę. Lukáš V. świętował urodziny i przygotował dla nas raw poczęstunek FOTO. Jirka Š. po południu ruszył z rodziną w kierunku Jeseników i podczas gdy w Ostrawie robiono zakłady, czy Ostravica wyleje czy nie, Jirka prawie utknął w śniegu FOTO. Pani Jana zrobiła sobie wycieczkę do Pragi na kabaret Dagmar Peckovej „Wanted”. Co prawda jadąc tam utkwiła w korku, ale piękne przedstawienie to rekompensowało. W Chorwacji pogoda również nie była całkiem dobra, ale Lili i Igor i tak dobrze się bawili. Prezentowali system na wydarzeniu naszego partnera. A ponieważ wydarzenie organizowane było na wyspie, popłynęli promem. Później oboje z sukcesem wygłosili prezentację i czekała ich droga do domu FOTO i FOTO. Na weekend znów zrobiło się ładnie, poziom wody w Ostravicy wrócił do normy. Lukáš K. jak prawdziwy mięsożerca przyjemnie spędzał sobotę na zabijaniu świni. Anežka pojechała z partnerem na długi weekend w Tatry. Jednego dnia przymrozek, drugiego mogli się opalać FOTO i FOTO. Mój weekend nie był tak interesujący. Zamiast uczyć się na zaliczenia, dopadła mnie prokrastynacja i zaczęłam sprzątać całe mieszkanie. W niedzielę Danka, nauczona poniedziałkiem, zapakowała grube skarpety i znów pojechała z Adelką na rolki. Pan dyrektor w niedzielę pokusił się o remont, ale rola artysty bardziej do niego pasuje. Planuje namalować martwą naturę z tulipanami. Mamy nadzieję, że pochwali nam się wynikiem FOTO. P.S.: gdyby ktoś znał jakąś złotą rączkę, kontaktujcie się z panem dyrektorem. Miłego tygodnia. Adela.