Najważniejszym wydarzeniem ubiegłego tygodnia była, z mojego punktu widzenia, wzajemna obietnica, że w poniedziałek spotkamy się wszyscy w pracy. To znaczy tylko ci, którzy mogą – musimy spełniać instrukcje epidemiologiczne Danki. Część nawet nie ukrywała, że się cieszy. Tak nas na zakończenie uwiecznili Honzowie. Zob. FOTO. Nasze koty (na zdjęciu Jana i Franciszek Kocurek) będą pewnie zawiedzione, że kwarantanna się kończy. Zostaliśmy wygodnym wyposażeniem domu FOTO. Medialnie bardziej atrakcyjna była gonitwa po domu u Gałuszków za kocięciem, który wymazało się kupą. Na kwarantannie jest tam dwóch dorosłych, dwoje małych dzieci, dwa koty brytyjskie i cztery kocięta. Jedno z nich poszło zobaczyć, jak to wygląda, gdy mała Maja ma biegunkę. Udało mu się dostać do łazienki, wykąpać w muszli klozetowej i się z niej wygrzebać. Od razu stało się głównym bohaterem zabaw w chowanego i berka po nowym domu (wygląda to jak dobry scenariusz filmowy). Z opcji zamieszczenia zdjęcia kota, z którego coś kapie i suchego pieszczocha wybrałem tę drugą FOTO. Gáborky poszły sprawdzić swój zwierzyniec. Do obiektywu pozowała Adél FOTO. U Igora i Izy (I&I) były w weekend narowskie odwiedziny. Słowaccy Martin i Matěj z partnerką. Pod względem narodowościowym wyglądało to tak: Słowacja, Chorwacja, Polska, Czechy. Iza zrobiła polskie pierogi i zebrała wyrazy uznania FOTO. Przyszła ankieta na temat życia w kwarantannie. Starałem się ją uczciwie wypełnić FOTO. m