Haha, pozdrawiam wszystkich. Nie wierzyłem, że kiedyś to powiem, ale pisanie tobo po panu dyrektorze nie jest łatwe. Owszem, w zeszłym tygodniu, no, wiecie, to było o kupie. W tym tygodniu mamy 2 podstawowe wydarzenia. 1) Przez 8 lat o nas, informatykach, mówiło się, że śmierdzimy. Albo że nasze biuro śmierdzi. Winę zrzucano na to, że jest nas tam 6-8 mężczyzn. Ta dziwna hipoteza została obalona, gdy do tego samego biura przeprowadził się 5 zespół i marketing. Ludzie się wymienili, ale zapach został. Obecność kobiet w biurze miała jednak duży wpływ. Zakupiono odświeżacz do szuflady i piekielny, ośmioletni problem został rozwiązany. 2) Aparat na zęby Zuzki dostał imię. Termin „za cztery tygodnie go ściągamy” jest wciąż aktualny. Niemal jednogłośnie wygrało imię Francis. Za kilka dni minie pół roku, odkąd Francis jest z nami. Wiemy już na pewno, że Zuzka będzie jedyną osobą, której nie będzie go brakować. Latem światem: Jirka Š. pojechał w poniedziałek do babci. Czereśnie obrodziły. Zebrano. Nie wiemy, czy babcia, czy czereśnie. Jirka C. ma żniwa. Spójrzcie na plony z jego ogródka – FOTO. Trochę podejrzewam, że drugi Jirka mógł zbierać i tam. Implementacja projektu MARQUET nabiera obrotów. Ja przygotowuję się na to, że rodzinę będę oglądał tylko przez Skypa. Z Kristą dobrze się mówi. Nasze wspólne webinary odnoszą sukces. Na ostatnim przerwała mi tylko 12 razy. Wtrącenie padło 6 razy, rzeczywiste uwagi 4 razy, a 2 razy to było tylko tak. Czekam na kolejne. ZuzKa w piątek ruszyła w góry. Współturysta Hipopotam (kolega) założył dobre buty, ale skarpetki baletowe. Zapomniał zabrać telefonu z samochodu – dlatego nie ma fotek. Złe skarpetki – są odciski. Zapomnieć skręcić – 30 km zamiast 10. Francis dał radę bez problemu. Mój syn Kuba maluje. Kiedy zobaczyłem jego ostatnią pracę – FOTO, zacząłem trochę podejrzewać pana dyrektora, że go uczył. Miejcie się pięknie i jeszcze trochę lepiej, 100K