Tobogan / 42. tydzień


Tobogan / 42. tydzień

23. 10. 2017 08:57 Jan Šlachta
Tobogan / 42. tydzień

23PAŹ


TAK, to prawda. Wybory się skończyły i mimo to, że wielu myślało o końcu świata, żadnej apokalipsy nie było. Poza moim ulubionym filmem o tym samym tytule, który oglądałem już po raz któryś, mimo że trwa ponad trzy godziny. Po Wielkim Poniedziałku tym razem nie czekała na nas żadna aktywność sportowa ani film i wszyscy w spokoju rozeszli się do domów. Tzn. wszyscy poza naszym fanem piłki nożnej Radkiem, który wybrał się do Heligonky na przedstawienie „Sędziowie, świat piłki nożnej“. Mamy nadzieję, że nie dostał żadnej kartki za niesportowe zachowanie. Cały wtorek Jirka Š. cieszył się na umówiony z kolegami squash. Cieszył się tak bardzo, że zapomniał zarezerwować kort i zamiast tego pojechał z dziećmi do sklepu zoologicznego. Nie trwało długo zanim Špalkovie podjęli decyzję - na święta chcą akwarium. Jirka nie był jedynym, któremu we wtorek nie wyszedł misterny plan. Radek poszedł z kolegą do trzynieckiego kina na słowacki dokument o koreańskim aktywiście w języku angielskim z czeskimi napisami. Niestety pojawiły się problemy techniczne, mimo wszelkich starań nie udało się zsynchronizować obrazu z napisami. Podobno słychać było jakieś anonimowe protesty, ale z tego co wiem, w całym kinie byli tylko we dwójkę. Czyli nie były aż tak anonimowe. Po trzecim włączeniu filmu, kiedy wszystkie starania obracały się w niwecz, oboje ze smutnym wyrazem twarzy opuścili kino. Wtorek był całkiem płodny również dla dyrektora, Jedloša i Zuzki w Štramberskim hotelu Gong. Kiedy szef zdobywał doświadczenia, Zuzka zgłodniała. Mało kto by pomyślał, że Zuzka może zjeść aż tyle. Myślę także, że zaskoczyło to samych organizatorów. Na szczęście Zuza wie, w którym momencie przestać. W tym przypadku była to chwila, gdy na stole nie zostało nic do jedzenia. To prawda, że mogła zostawić coś naszemu dyrektorowi. Musiał być naprawdę głodny, w innym wypadku nie wiem, dlaczego po kilka norymberskich parówek wyruszył aż na praski Vaclavak. Głód może zdziałać cuda. Przynajmniej przy tej okazji przejrzał nowości związane z NENem. Andy i Kamča pojechały do Warszawy na konferencję zakupową - FOTO i FOTO. Podobno śpiewał tam Fredie Mercury. Nie wiem, co mieli do picia. Jedyna alternatywa, która przychodzi mi do głowy, to że przyleciał z powrotem. Janča z Lukášem pojechali na umówione spotkanie z potencjalnym klientem. Potencjalny był do momentu, w którym w międzyczasie w okolicach firmy wyzbierali mu wszystkie grzyby. I to mimo to, że Janča była w szpilkach i sukience. Na szczęście jej instynkt zbieracki, doskonały węch i bezbłędna orientacja w zalesionej przestrzeni, której pozazdrościć może sam Rambo, były silniejsze, niż obawy o obuwie. Wystarczyło tylko wytrzeć błoto, omieść pajęczyny i wytrząść z włosów igły i mogli iść na kolejne spotkanie. Tymczasem Kamča bawiła się na urodzinach. Nie swoich. Razem z koleżankami zrobiły jednej z nich najlepszy prezent, jaki może taka grupka pań zaoferować – porządną babską imprezę - FOTO. W niedzielę odpoczywała już jednak razem z córką. Drążyły razem dynie w halloweenowskim stylu - FOTO a FOTO. W piątek dostałem mail od „niejakiej” Hanki Hladišovéj. Ze wstydem musiałem dopytać Radka, kim jest pani Hladišová i dlaczego pisze do mnie tak, jak byśmy się znali. Po prostu wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nasza Hanička zmieniła nazwisko. Wybacz Hani. Na razie się z wami żegnam i znów życzę udanego przyszłego tygodnia. JC

Back to Top
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ