W pierwszym tygodniu czerwca czuć silny wpływ kobiecego ducha. Znacie to uczucie, gdy kobiety podejmą jakąś decyzję… :-) Wyzwanie brzmiało: zrobić zdjęcie w sukienkach układających się w paletę barw tęczy. Dość nieuważnie podzieliłam się tym pomysłem z chłopakami, którzy podjęli temat i zamiast tęczy była paleta barw naszych systemów, co trochę skomplikowało zadanie. Wpadliśmy więc na pomysł, że złamiemy Maruškę i wyposażymy szafę z firmowej karty kredytowej, ale nie dała się przekonać :-). Mimo to poradziliśmy sobie zaskakująco dobrze, te kolory tam… SĄ :-)! Wynik oceńcie sami – FOTO, FOTO i FOTO. Ja razem z Zuzką i wspaniałą Evičką, która jest nowa w zespole słowackim, fotografowałam dodatek w mniej formalnym wariancie z dżinsową kurtką – FOTO. U Jirky Š. przeprowadzane są wielkie custom prace dla 2 klientów – cały tydzień obdzwaniali wideokonferencje i ustalali zadania – realizacja w 07. A w wolnym czasie w poniedziałkowe popołudnie skoczyli z dziećmi na rolki i zobaczyli, że na trasie, którą jeżdżą znajduje się bistro koleżanki, więc udało im się pogadać przy kawie. Chyba dużo już nie pojeździli… Pewnie z powodu wyrzutów sumienia razem z Martinem zrobili kółko, podobno nic wielkiego, oceńcie sami – relive.cc. Wyrzuty sumienia były chyba ogromne :D. W każdym razie twierdzą, że po trzytygodniowej przerwie, kiedy pogoda nie sprzyjała wypadom rowerowym, było super. Radek znów miał tydzień pełen wydarzeń. Wtorek tenis i kąpiel w dzikim, lodowatym, górskim potoku FOTO, w piątek sauna, a w sobotę super tour na Smrk i Łysą – FOTO, FOTO , FOTO i FOTO. W niedzielę jeszcze trochę rowerowe przedpołudnie, ale tym razem pozwolił sobie też trochę odpoczywać. Nie wiem, czy mogę, ale i tak powiem. Przygotowujemy nowe pomieszczenie na webinary, będzie kolorowe, z obrazami malowanymi na jedwabiu (autorka Jana Dědochová) – FOTO. Kogo innego może być to pomysł, jak naszego pana dyrektora. Bardzo się cieszymy, ponieważ webinary się u nas rozkręciły. Cały czerwiec jest zarezerwowany, a powoli zapełnia się też lipiec i sierpień. Tutaj dowód od naszych polskich kolegów, Izy i Piotrka – FOTO. O czym warto wspomnieć i co wywołuje mój głęboki podziw to Juraj, u którego odbyło się w sobotę haluszkowe party – gotował bryndzowe i kapuściane haluszki dla 10 osób!!! FOTO. W ten sposób zasłużył na złote łyżki i nowe wyzwanie na haluszki dla 20 osób :D. Juraju, kibicuję ci. Rozumiem, że się zemścisz i wymyślisz coś w zamian ;-). Życzę wam udanego tygodnia i dużo miłoooości, ponieważ to czyni kobiety piękniejszymi a mężczyzn spokojniejszymi. Vivi
Tobogan / 22. tydzień 2020
01. 06. 2020 09:43 Jan Šlachta
01CZE
Witajcie. Kolejny tobogan w wykonaniu 100Koronki ujrzy światło dzienne. Znów pojawiam się w biurze. Po 69 dniach w pracy. W domu jest dobrze a w barze możemy wypić piwko. Czyż ten świat nie jest piękny? Jest. Zuzka od razu w poniedziałek pojechała na kontrolę do dentysty. Za cztery tygodnie możemy zdejmować – słyszy już od stycznia. Tym razem pan doktor bardzo ją pochwalił, że ładnie się wszystko prostuje. Powtórzył „za 4 tygodnie” i jako bonus dodał gumeczki, żeby ząbki trzymały się razem. Jana z Morawy chwali się, że wszystko powoli wraca do normy. Klienci już proszą o osobiste spotkania. Nikt nie potrafił sobie wyobrazić, jak bardzo brakować będzie zwyczajnego uścisku ręki. Wideo z nami zostanie. Uścisku ręki nie da się niczym zastąpić :-). Mirek H. i „kde domov můj”. Brzmi dziwnie, prawda? Jakżeby inaczej, Mirek wziął udział w teleturnieju „Kde domov můj”. Tutaj dowód. A tu link do całego odcinka. Dom już miał, przegrał minimalnie. Dla mnie jest zwycięzcą. Jednoznacznie. Jirka Š. miał 2 videokonferencje – rozmowy o pracę na stanowisko programisty. Nie dał jednak kandydatom linków do video, a komu nie udało się dostać na rozmowę, nie przeszedł przez pierwszy etap :-D. Jedla trenował w domu z Marušką domino. Spójrzcie na video, uwielbiałem to jako dziecko. W czwartek były dla mnie 2 wielkie premiery. Zrobiłe swój pierwszy webinar i dostałem pierwszy mandat za prędkość. Mandat został wysłany na żonę a webinar się udał (foto). Przez ostatni miesiąc miałem w pracy 2 miłości – LinkedIn i zakupy katalogowe. A jak robi się webinar a la Chuck Norris możecie zobaczyć tutaj. Jirka Š. rozpoczął z dziećmi sezon on-line. Ups, sorry, takie czasy, ON_ROLL. Wszystkim bardzo podobały się rolki. Piątek rano zaczął się od degustacji wina na urodziny. Może być tylko różowe, dlatego wybieraliśmy z samych różowych propozycji. Udało się i jest to bardzo dobre wino. A mi cały piątek wydawał się później taki fajny :-D. A teraz mała ankieta. Zbiegły się nam 2 naprawdę ładne liftingi portali Tenderbox naszych klientów. Który podoba się wam bardziej? Zobaczcie Facelift ZS Cargo vs Facelift Luka Ploče. Jirka Š. podarował swojej teściowej oryginalny prezent. Na przyjęciu przygotował dla niej burgery. Z prezentu wprawdzie nic już nie zostało, ale emocje będą wspominać jeszcze długo. Podobno były pyszne. Co przypomniało mi, że wisi mi butelkę wina na urodziny. Dzięki Jiříčku :-). Moja żona miała w niedzielę długą zmianę. Dostaliśmy z dziećmi dzień dla siebie. Gotowaliśmy razem włoskie risotto. Kubik zapytał od razu „A dlaczego nie robimy czeskiego?” Dowód tutaj. Następnie Anička pokazała, że jest małą, ale sprytną dziewczynką. Jeszcze mamy się z czego cieszyć (zob. Viz video). Miejcie się dobrze a może jeszcze lepiej. 100K
Tobogan / 21. tydzień 2020
25. 05. 2020 09:44 Jan Šlachta
25MAJ
Wszystko powoli wraca do normy. Ogródki kawiarniane otworzyły się w nowym sezonie w wielkim stylu i nawet mimo to, że mogą pracować do 20:00, pękały w szwach. To prawda, że Ostrawa jest szczególna, dlatego w niektórych dzielnicach jeszcze po północy policja musiała rozpędzać nierozłączne tłumy. Czas kwarantanny był trudny, dlatego wyrazy szacunku dla wszystkich, którzy nie zwariowali i dostosowali się do panujących warunków. Oczywiście wypada wspomnieć o bohaterach naszego ostrawskiego teatru Mír – „Tři tygři” (Pokój – „Trzy tygrysy”), którym udało się rozśmieszyć Czechów nawet przy pustej widowni. Inna grupa ostrawskich artystów zrobiła zdjęcia do kalendarza z baletkami z Włoch i Hiszpanii, który miał być wyrazem nadziei i podziękowaniem dla wszystkich, którzy pomagali w trudnych chwilach. Kto zastanawia się nad tym, na co komy kalendarz w czerwcu, temu odpowiedziałabym głosem jednego z tygrysów – przynajmniej nie musisz czekać na niego do Sylwestra :-). I tu zaczyna się historia poniedziałkowego chrztu kalendarza, który odbył się w ramach transmisji on-line „Trzech tygrysów” i był naprawdę wspaniały, święto, emocje, radość aż do czwartku, kiedy spanikowała służba sanitarna i alarmującą wiadomością rozgoniła uczestników na kilka godzin. Wszystko skończyło się dobrze, Tobogan piszę znów zdrowa i w pełni sił i przepraszam pana dyrektora za czwartkową przygodę. Niezapomniany tydzień miała też moja koleżanka ze Zlina, która zdecydowała się spędzić razem z partnerem noc w górach pod chmurką i skończyło się tragicznie, ponieważ lis ugryzł go w głowę. Chłopcy u nas w pracy są prawdziwymi góralami i od razu zaczęli robić zakłady, czy para podejmie drugą próbę, tym razem w hełmach. Zakończenie należy do naszego chorwackiego Igora, który jest żywym dowodem na to, że dobrzy ludzie dom znajdą wszędzie. W piątek świętował urodziny i oniemiałam, gdy dotarłam na przyjęcie, na którym goście zapełnili prawie cały ogródek. Dzięki Igorowi znów spotkałam się z ludźmi, których już długo nie widziałam. Fajnie się żyje :-). Cały tydzień ma padać szczęściem, więc korzystajcie :-) ZuzKa
Festiwal „Folkový kolotoč”, zawsze należał do Ostrawy
19. 05. 2020 14:21 Jan Šlachta
19MAJ
W serialu „Ostravské stopy” swoje wspomnienia opowiada organizator przeglądu folkowego Milan Kaplan
Martin Jiroušek, współpracownik MF DNES
Festiwal „Folkový kolotoč” należy do wydarzeń, które w pewnym momencie znacząco przyczyniły się do umieszczenia Ostrawy na mapie muzyki popularnej. Mimo że miasto często określane bywa frazesami – „stalowe serce” czy „wylęgarnia” metalu i rocka, nie inaczej było z innymi gatunkami. U początków festiwalu jako reżyser i organizator stał Milan Kaplan, który przygotowuje właśnie publikację wspomnieniową o tym fenomenie.
Wszystko zaczęło się w latach siedemdziesiątych, a główną przyczyną była według Kaplana odmienność Ostrawy jako takiej. „Ostrawa jest inna i tak będzie zawsze. Nasi przodkowie przez długi czas bliżej mieli do Wiednia niż do Pragi, co wpłynęło na wiele stosunków. Ostrawa była dzika – nowy świat, teren, na którym mieszało się wiele narodowości. Mi osobiście się w niej podoba, żyje mi się tu dobrze. Mam wielu przyjaciół, jest tutaj przyjemnie” – charakteryzuje miasto Milan Kaplan.
Pierwszy „Folkový kolotoč” został zorganizowany wiosną 1976 roku w domu kultury w Porubie. „Odbywał się regularnie i trwał trzy dni w ostatni weekend marca od 1976 do 1984 roku. Osiem edycji w Ostrawie a dziewiąta w Brzecławiu” – wspomina Kaplan. To był moment przełomowy, ponieważ później wydano zakaz i czar festiwalu prysł. „Ostatnią edycję również planowaliśmy w Ostrawie, ale po naciskach zrezygnowaliśmy. Nigdy nie dowiedziałem się, kto za tym stał. Wydarzenie dostało zielone światło, już mieliśmy sprzedawać bilety. Wtedy dyrektorka domu kultury powiedziała, że nic się nie odbędzie i kropka. Oficjalnym organizatorem był właśnie dom kultury, czyli ona. Zmieniliśmy datę i przenieśliśmy wydarzenie na południe Moraw”.
Festiwal odkrył wiele późniejszych gwiazd. Między innymi tam rozpoczęła się kariera ikony sceny folkowej, Jaromira Nohavicy.
Ostrawa i Morawa pokazały, że to właśnie one są wylęgarnią talentów. „Wystartować z Ostrawy czy Frydka-Mistka jest trudniej. Pierwsza liga gra zawsze głównie w stolicy. A gdy chce się spróbować skądś indziej, jest to bardziej skomplikowane i droższe. W przypadku piosenkarzy wygląda to tak, że większość tych najlepszych ma swoje korzenie na Morawie. Policzmy razem: Kryl, Nohavica, Redl, Dobeš, Janoušek, Hutka, Streichl, Fiala, Fojtík, Žamboch, Souček, albo zapomniani już dzisiaj Petr Lutka i Jirka Tvrz. Chyba nie wymieniłem wszystkich, ale mam nadzieję, że zostanie mi to odpuszczone” – mówi organizator. „Nie chodzi nawet o to, czy jesteś rockmanem czy piosenkarzem – musisz mieć talent do opowiadania. Na przykład Radek Pastrňák jest piosenkarzem gwiazdą” – wyjaśnia Kaplan.
„Piosenkarz musi mieć dar skłonienia ludzi do tego, aby nasłuchiwali, wierzyli, przeżywali z nim, bez względu na to, czy za nim sti zespół, czy na scenie jest sam”.
Festiwal we właściwy sobie sposób powstawał „na kolanie”, wynikał z głębokiej fascynacji. „Nie było to doskonałe, ale za to pełne entuzjazmu i koleżeństwa. Dobrze jest przypomnieć sobie obecnie trudny do pojęcia fakt – nie było telefonów, komputerów, tabletów, Facebooka, Googla. a listy pisało się ręcznie. Rozmowy międzymiastowe zamawiało się nie bez trudności na poczcie” – Kaplan opisuje panujące wtedy warunki.
Nie chodziło przy tym wyłącznie o festiwal „Folkový kolotoč”, lecz także o założony wcześniej teatr „Divadélko Opera”, który powstał około 1972 roku. „Wtedy pomogły sprzyjające okoliczności. Jedni chcieli grać przed publicznością, drudzy chcieli gdzieś tej muzyki posłuchać. Jedna z członkiń tego entuzjastycznego zespołu przyniosła wiadomość, że jest wolna sala w teatrze kukiełkowym byłego domu kultury Bytostavu, a ja miałem odwagę, a może raczej czelność, podjąć się organizacji. I od razu zaczęliśmy „grać”, w każdy wtorek. Na początku była to raczej trampowa scena, ale z każdym kolejnym koncertem się rozwijało. Ten ruch odbywał się w naszych głowach. W mojej przeskoczyło, gdy przeżyłem koncert Třešňáka, Kormana i Gadžora” – opisuje powstanie i losy sceny kameralnej jej założyciel Milan Kaplan. „Niemal za każdym razem mieliśmy komplet, 120 biletów”.
Mimo że festiwal zaczął być obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa, ta mała scena za czasów normalizacji nikomu nie przeszkadzała. „Pewnie pomogło nam też, że nazwaliśmy scenę „Divadélko Opera” (Teatrzyk Opera). Wydający pozwolenie mieli na głowie inne dziwne sprawy i nawet nie podejrzewali, że inspiracją dla nazwy stała się najsłynniejsza amerykańska scena country. Wykorzystaliśmy też sytuację, gdy miejscowi związkowcy robili duże i bezkompromisowe nabory a my zaproponowaliśmy, że założymy własną organizację, która zajmie się wyłącznie muzyką w Operze. Dzięki temu mieliśmy pieczątkę, kasę, a porubska komisja obwodowa związkowców mogła wykazywać dzięki nam bogatą działalność” – opowiada Kaplan. „Obie strony respektowały status quo i działaliśmy aż do momentu, w którym jedna z odwiedzających dom kultury pochwaliła się nagraniem. Wtedy zlikwidowali nam scenę i zaraz po tym rozwiązaliśmy organizację”.
Od pierwszych kroków Opery aż do końca festiwalu minęło trzynaście lat. Najgorsza była jednak ostatnia edycja, zorganizowana poza Ostrawą. „Został zepchnięty do Brzecławia. Trzeba dodać, że był o klasę, dwie niższy. Może wpływ ma fakt, że w brzecławskiej edycji widoczny był opór, ponadto ostatecznie otworzyliśmy go na inne gatunki – przybyło rockmanów, jazzmanów i folkloru”.
Brzecław i jego władze partyjne nie chciały jednak kolejnej edycji. „A my nie szukaliśmy dalej. Nie było na to ani czasu, ani pieniędzy. Brzecław zaczął się nas bać i brakowało nam ostrawskiej przynależności. „Kolotoč” według nas należał do Ostrawy” – dodaje organizator.
Milan Kaplan
Reżyser, organizator, promotor, łowca talentów i organizator morawskiej sceny piosenki i folku urodził się 5. maja 1951 roku w Ostrawie. Zaczynał jako pracownik ostrawskich ośrodków kultury, później był technikiem w czechosłowackim radiu Ostrawa. Tam został jednocześnie autorem i spikerem wielu programów o muzyce. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych przeszedł na stanowisko kierownika porubskiego klubu muzycznego DELTA. Najważniejsze zdają się jednak projekty, którymi zajmował się w czasie wolnym. Pierwszym było tzw. „Divadélko Opera” (1972). Największą uwagę zwrócił na siebie jako reżyser i organizator ostrawskiego festiwalu muzycznego „Folkový kolotoč”. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych silnie wpływał na czeską i morawską scenę muzyczną. Pomógł w rozwoju kariery m.in. Jaromíra Nohavicy, Pavla Dobeša, Karla Plíhala, Josefa Streichla i innych. Od 2009 roku organizuje regularnie festiwal piosenki Mała Ostrawa, który prowadzi jako moderator wieczoru.
Witam wszystkich czytelników w kolejnym wydaniu Toboganu. Dla nas z NARu czas upływał pod znakiem powrotu do biura po 7 tygodniach pracy zdalnej. Było widać, że cieszyliśmy się na wspólne spotkanie. Tydzień został skrócony o piątek, więc od poniedziałku spotykaliśmy się na jednej naradzie za drugą. Zespół morawski miał nawet pierwsze spotkanie z klientem! Zespół SK planuje treningi i prezentacje online. W czwartek pan dyrektor ogłosił „mały piątek”, więc zaraz po obiedzie rozbiegliśmy się korzystać z długiego weekendu. Zapowiadali piękną pogodę, więc mieliśmy kolejny powód do radości. Drobne przyjemności, takie jak wolne popołudnie i słońce nad głową wywołują teraz uśmiech na naszych twarzach :-). Wielu z nas (czytaj: ci, którzy mają dzieci) regularne raporty wciąż wysyła z domu. Danka zgłasza, że nie wie już, co ze sobą zrobić. Dziewczyny odmalowały pokój Adelki. Na świętowanie piątkowego Dnia Zwycięstwa pojechały na grilla do Landek parku. Z pełnym brzuchem Danka spróbowała jeszcze jazdy na deskorolce. Przeżyła, a my cieszymy się, że za chwilę się z nią spotkamy FOTO. Jirka Špalek i chłopcy wykorzystali piątkowe wolne na bike trip FOTO. Igor w trakcie jazdy na rowerze dał radę również uczestniczyć we wsparciu HR FOTO. Lukáš Vyskočil zgłasza z domu, że zakończył tydzień postu. Cieszymy się, że nie organizuje się obecnie żadnych biegów, więc tym razem załamanie nie grozi. Ponieważ nie jadł, miał czas na wiele innych spraw. Jeździł z rodziną na rowerze i zarządzał wiosenne porządki FOTO. Nieznany wandal pomalował im drzwi w Těškovicach FOTO. Winny szybko został złapany FOTO. Zuzka pojechała na weekend na Wysoczynę. Twierdzi, że to tak malownicza część naszego kraju, że już cieszy się na wakacje w Czechach FOTO, FOTO. My wykorzystaliśmy długo weekend na spacery i grillowanie smacznego jedzenia. Tygodnia pełnego sukcesów, Bája.
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ