Pierwsza wiadomość y nowego roku. Właściwie już jest starsza, ale nareszcie dotarły do nas zdjęcia Merhautowej krowy Floritki z rumuńskiego Banatu, na którą się składaliśmy. Tak się pasie nasza krówka. Foto TUTAJ. Druga wiadomość to taka, że po dwóch latach ktoś rozbił Szpalkowi świnkę skarbonkę, do której regularnie wrzucał monety. Jeszcze nie postanowiono co się za to kupi, ale na pewno jako pierwsza będzie nowa świnka. W poniedziałek wznieśliśmy toast za nowy rok. Szef miał małe przemówienie, będące podsumowaniem najważniejszych spraw z ubiegłego roku i poinformowaniem o planach i celach firmy, do których będziemy zmierzać. Księgowi są w słabszej kondycji. Radek ma antybiotyki a przeziębienie Danki, z którym chodziła już przed świętami jakoś nie chce jej opuścić. Jak wiecie mamy nową niszczarkę do papieru,ale wydaje takie dźwięki, że długo będziemy się do niej przyzwyczajać. Jana po raz pierwszy zwołała poradę obu jej zespołów- czeskiego i morawskiego. Zanim znajdziemy drugiego Honzę, będzie je oba prowadziła. Zadań jest pełno, teraz trzeba je tylko dobrze rozdzielić i zorganizować. Lukaszowi po Sylwestrze nazbierało się tyle pracy, że musiał zostać dłużej. Wieczorem przestraszył Monikę z hotline, która myślała, że w firmie jest złodziej. We wtorek na poradzie słowackiego teamu Krista została wyznaczona jako zastępca Tomasza podczas jego nieobecności. Radek dostał za zadanie wytrzymać w domu z antybiotykami jak najdłużej. Wytrzymał tylko do wtorku a to jeszcze w domu pilnie wystawiał faktury. Szara ma dość dziwny stosunek do techniki, albo raczej technika do niego. W laptopie przestał mu działać touch pad a Niko odkrył, że do teraz przez całe pół roku działał bez żadnej instalacji. Zainterweniował i sytuację rozwiązał. Jirka Sz. miał poradę ze Standą na temat tłumaczeń systemu na język niemiecki. Bezwzględnie są one na pierwszym miejscu ze względu na użytkowników z Niemczech. W popołudniowych godzinach Trenki odleciał na Filipiny. Danka miała na Słowacji imieniny, zaś jej siostra w Czechach, więc świętowały to razem. ZuzKa po dłuższym czasie wybrała się na squash. Zapewniła wszystkich, że zaczęła ćwiczyć i że się będą dziwić, jak szybko ich pokona. W sercach chłopaków była jasną zwyciężczynią. Wyników nie będziemy komentować. W środę składaliśmy Weronice życzenia i tym samym zagwarantowaliśmy sobie dostatek słodyczy i wędzonych smakołyków. Oczywiście dla tych, co się nie przejedli na Sylwestra. Kolejny członek zespołu księgowości- Lenka P. musiała zostać w domu. Wygląda na to, że cały zespól trzyma tylko Maruszka. Kolejny chory- Petio. Z gorączka i podejrzeniem anginy pobiegł do lekarza i wyszedł od niego z antybiotykami. Nie poszedł do domu, ale wrócił do NARu na poradę o pierwszej usłudze telemarketingowej, do której nawiązały rozmowy z telefonistami do katalogu. Jirka Sz. próbował pracować z domu i jednocześnie pilnować Neli. Popołudniu cała rodzina poszła do fryzjera, ale Adamowi zostawili jeszcze długie rockowe włosy. FOTOW czwartek na angielskim buł listening. Nagranie było z telefonu, który ma dość dobre głośniczki. Ale ktoś wpadł na pomysł podłączyć się do ZuzKi i od razu będzie wystarczająco głośno. Rano wcale nie zasmuciła nas informacja, że szkolenie z Wordu zostało odwołane. Najważniejsze, że dotarło do nas pyszne jedzenie. Szef pojechał do Koszyc, gdzie dzielił się doświadczeniami z wykorzystania e-aukcji i długotrwałego stosowania oceny dostawców (rating) . Cały zespół marketingowy ogarnęło szukanie. Szukano dobrej firmy telemarketingowej, rozmówców zewnętrznych, nawet telefonów, następnie odpowiedzi, pomysłów, a na koniec materiałów do Toboganu. Jirka Sz. tym razem przed południem musiał pilnować małego Adamka, ale po drodze do pracy spotkał się jeszcze z Janą i pomógł jej zsynchronizować w aucie telefon z HF. Obaj byli bardzo zaskoczeni, jak dobrze sobie pogadali przy dźwiękach metalu. Popołudniu odwiedził nas Roman, dawny pracownik NARu, który rozmyśla nad nową drogą do kariery. Byliśmy zaskoczeni, kiedy oznajmił nam, ze chce troszkę zwolnić tempo. Lukasz miał pecha. Rano zapomniał drugiego śniadania z domu, więc zrobił większe zakupy,żeby nie głodować w pracy. Okazało się, że stoły w NARze są pełne smakołyków. Cały dzień nie mógł się doczekać wieczornej piłki nożnej, ale okazało się jest tam remont, więc nici z wieczornego sportu. Nela była wieczorem na show Jana Krause a my musieliśmy sprawdzić, czy jako widz czy gość. W piątek rano studenci Sasza, Radek i Lenka wysłuchiwali pochwał od lektora polskiego. Albo przeczytał książkę o pozytywnej motywacji, albo jesteśmy naprawdę dobrzy. Na Trzech Króli, jak to już bywa, pozbyliśmy się choinki z NARu. Miejsce jest jakieś puste. Już widzimy Leknę P. Zuzce udało się pozdejmować wszystkie ozdoby a Jirka C. pociął gałązki piłą. Mimo to i tak był problem zmieścić wszystko w windzie. Szara podniósł telefon, gdzie jedna z klientek pytała się, czy ten już sprawdzał aukcję, którą wysłała do kontroli. Trochę się zaczerwienił i przyznał, że jeszcze nie. Zapytał się jeszcze, kiedy je wysłała. Odpowiedziała, że jakieś trzy minuty temu... Jesteśmy troszkę powolni? Adelka jest ciągle chora, także była jeszcze tydzień w domu. Dzwoniła ciągle do mamy do pracy i mówiła, co ta ma jej kupić. Dziś to była np. ogromna pomarańcza (czyt. żółty melon). Pierwszy tydzień nowego roku już jest za nami. Każdy dotrzymuje swoich postanowień. Jirka C. dotrzymuje sumiennie. Być może dlatego, że żadnego nie ma. Jedynie mają z ZuzKą styczniową bezalkoholową kurację. ZuzKa co roku, on po raz pierwszy,jak na razie bez problemów.
jam
51. a 52. tydzień
02. 01. 2012 08:40 Tomáš Hric
02STY
Przed świętami Bożego Narodzenia. Niektórzy na spokojnie zajęli się rozpoczęta wcześniej pracą, niektórzy na ostatni moment wysyłali umowy i faktury, niektórzy robili porządek w papierach, ale wszyscy myśleliśmy już na bożonarodzeniowe prezenty i postanowienia, czy mamy już wszystko, czy o czymś nie zapomnieliśmy. Petio posyłał PF razem z fakturami, co spotkało się z miłym przyjęciem od klientów, zwłaszcza od księgowych naszych klientów, z którymi się na co dzień nie spotykamy. Cały tydzień był dość nerwowy w związku z uruchamianiem katalogu dostawców. Zespół marketingowy dopracowywał ostatnie szczegóły, przychodziły nowe rejestracje i komunikowano z dostawcami. Z urlopu wróciła opalona Bronia Niko musiał rozwiązać problem przedziwnie przeciążonych serwerów. Dzwonił do firmy, która zajmuje się naszymi serwerami. Po pierwszej próbie się nie dogadali więc musiał dzwonić jeszcze raz. A potem jeszcze i jeszcze... Wystarczyło 47 min. dzwonienia i serwery znów działały jak trzeba. Na squashu był tylko Lukasz z Davidem (Osou), ponieważ reszta zajmowała się kupowaniem prezentów. Lukasz wygrał, inaczej byśmy o tym nie pisali. Petra zdenerwowała drukarka, popatrzył na nią ostro i oświadczył, że albo będzie działać, albo skończy jak niszczarka do papieru. Wystraszyła się zadziałała. Szara był administratorem aukcji na pokaźną ilość materiałów biurowych. Oszczędność była dobra a klient zadowolony. Danka i Maruszka były na seminarium na temat Kodeksu pracy, także do końca roku mają co studiować. Lukasz kontaktował się z dostawcami serwerów. Po zakończeniu rozmowy ucieszył się że telefon odebrał ten sam człowiek, do którego poprzedniego dnia Niko tyle razy dzwonił. Niko popsuł Lukaszowi ten entuzjazm, kiedy oznajmił, że jest to jedyny człowiek u nich na hotline. Najgorszą wiadomością tego tygodnia była śmierć laptopa od szefa. Najpierw wszyscy z biura musieli słuchać przeraźliwego pisku, później długo, długo nic i ta smutna wiadomość. Dysk umarł. Jirka C. pierwszy raz po pięciu latach przerwy zagrał w siatkówkę. Następnego dnia był szczęśliwy, że w ogóle doszedł do pracy. Nie był sam. Petio miał migrenę a ZuzKa była cała zestresowana z braku prezentów dla najbliższych. Czeski i morawski zespół przeżywa wiele zmian. Zobaczymy, co będzie dalej. U Danki z domu wszyscy są ciągle chorzy. Nie pomaga bożonarodzeniowa atmosfera ani grog. Na lekcji polskiego nasi czescy koledzy byli zaskoczeni, że w Polsce w Wigilię prezenty pod choinkę przynoszą, w zależności od regionu Polski, albo Jezusek, albo Dzieciątko, albo Aniołek albo Święty Mikołaj. Byli dumny ze swojego czeskiego starego JEŻISZKA. Przed południem zadzwonił jeden z dostawców, aby dowiedzieć się czym jest katalog. Trafił na ZuzKę, która wytłumaczyła mu wszystko w ten sposób, że dostawca był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie z wygranej, jaką jest możliwość zarejestrowania się w katalogu. Uczciliśmy Vaclava Havla minutą ciszy. W piątek dodzwoniło się na hotline 6 Polaków, 1 Czech i 1 Słowak. Dzień przed Wigilią musimy stwierdzić, że Polacy są bardzo aktywni. Hotline zakończył dniówkę piętnastominutową rozmową z polskim dostawcą. Aukcja jest dopiero w przyszłym roku, ale ten chciał mieć pewność, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i jest dobrze przygotowany. To ostatni raz kiedy Lukasz przygotował instalację softwaru na piątek 23.12. Popołudniu szef wysłał wszystkich wcześniej do domu, także w firmie został sam z Nikiem. Między świętami. Przed Sylwestrem. Nagle spokój. W NARze rozdawało się ciasteczka i pierniki. Widać, że bożonarodzeniowych wypieków było za dużo. Wielu z nas miało urlop i czym bliżej do imprez sylwestrowych tym więcej nas ubywało. Liczba przygotowywanych aukcji zmalała do minimum, ale i tak znalazło się paru pracusiów, którzy przygotowywali pierwsze noworoczne aukcje. ZuzKa posprzątała swój stół, przeważnie robi to raz, dwa razy w roku. Informatycy też robili porządek z prastarymi dokumentami, instrukcjami i pudłami. Mamy nową niszczarkę do papieru. Przeżyła, bo stół na którym jest największy chaos sprzątało się dzień wcześniej. Monika prawie przegrzała nową niszczarkę . Później odwiedził nas jej synek Tadeaszek. Pochwalił się, że pod choinką znalazł Lego, autobus i dwie koparki. Dobry Jeżiszek. Marketingowy team zastanawiał się , jak w nowym roku możemy (będziemy) wykorzystywać Facebook w celu komunikacji z partnerami i przyjaciółmi firmy. Astrolog Milan Gelnar, który przyjaźni się z szefem zapewnił, że w 2012 nie będzie końca świata. Jirka Szpalek zakończył z nami rok uczczeniem swoich urodzin. Ostatnio chodzi po firmie z sałatkami owocowymi (czyżby jakaś dieta) i dlatego składający mu życzenia wręczali mu paczki z dziwnych i egzotycznych owoców. Ale i tam życzył nam udanego Sylwestra.
50. tydzień
19. 12. 2011 09:17 Tomáš Hric
19GRU
W poniedziałek rano Petio usiadł do śniadania i już nie wstał. Prawdopodobne nadwyrężenie nerwów kręgosłupa spowodowało ogromny ból nogi. Codzienna droga z parkingu do pracy trwająca normalnie pięć minut, tym razem trwała trzydzieści. Po obiedzie, o kulach udał się na pogotowie, gdzie sześciogodzinna diagnoza brzmiała: młody= zdrowy. Standa nie oddał zaległych delegacji. W weekend nie miał dla żony dostatecznej ilości argumentów, żeby zamienić malowanie sypialni na prace administracyjne. PF już gotowe. Wieczorek wigilijny się udał. Na dobrą atmosferę mieli wpływ także nasi moderatorzy ZuzKa i Lukasz. Każdy otrzymał prezent za jakiś dowcip. Np. Maruszka otrzymała kiełbasę i ogórki kiszone, idealne na sylwestrowe imprezowanie, Martin C. pyszną czekoladę i paczkę suszonych robaków, Monika z hotline domową upieczona chałkę a szef ciupagę i naszyjnik z łapami niedźwiedzia, atrybut wielkiego wodza. Największy prezent dostał ten najmniejszy Adam Szpalek. Turniej w Kinect w końcu się nie odbył, ale kto chciał, mógł spróbować swoich sił. FOTO. Atmosfera była przyjemna, dobre wino i kanapki. Wytrwali przenieśli się na tańce na Stodolni do Desperado. Udany dzień. Wszystko wypite i zjedzone. FOTO. We wtorek z rana szef narzucił szybkie tempo pracy. Pełno porad i tematów. Morawski zespół stracił Adelę, ponieważ była potrzebna w czeskim teamie. Wszystko szybko się działo. Jirka pod koniec dnia był tak wyczerpany, że nie dograł squasha do końca. Po pół godzinie się poddał. Petio przyszedł do pracy jeszcze o kulach, ale jego szybkość powoli wzrasta. ZuzKa z Jirką C. przyszli do pracy wystrojeni, dlatego, że popołudniu wyjeżdżali do Pragi na zaproszenie partnera eBF. Najpierw ledwo zdążyli na pociąg, ponieważ była długa kolejka do kasy. Liczyli, że na imprezie u partnera eBF będzie od 100 do 200 ludzi, gdzie miały być limuzyny,japońskie sushi i inne atrakcje. Było ich ośmioro, ale zabawa była przednia. Zadowoleni wracali nocnym pociągiem, gdzie ZuzKa odstraszyła ludzi z przedziału swoim przeraźliwym chrapaniem. W środę Lenka miała urodziny. Dostała sporo kwiatów i bombonierek. Uświadomiła sobie, że skoro ludzie składają jej życzenia z okazji 17 czy 18 urodzin to za niedługo będą jej ustępować miejsca w komunikacji miejskiej. Jirka miał wycieczkę do Bratysławy na dwa zaawansowane szkolenia u przyszłego klienta. Wszyscy byli zadowoleni, Jirka i klient. Danka ze swoim zespołem szybko załatwiła szkolenie Adeli z użytkowania służbowego auta, aby jak najszybciej mogła wyruszyć do klientów. Kurier doręczył nam prezenty dla klientów, teraz musimy wymyślić, jak je zapakować. Szara był administratorem aukcji na utrzymanie lasów a następnie sprzedaż drzewa w jednym z morawskich miast. Takiej aukcji jeszcze nie przeprowadzaliśmy, chociaż inne miasta mogłyby się inspirować. Aukcja zakończyła się sukcesem, wszyscy byli podekscytowani a Szara został gwiazdą TV Czeskiej. Szef bał się, że uśnie w teatrze po nieprzespanej nocy spędzonej nad katalogiem i dlatego dał Maruszce bilety na musical. Podobno był bardzo dobry. W czwartek zaczął działać katalog dostawców BASE (base.proe.biz). Pół godziny po rozesłaniu informacji, mieliśmy już pierwsze zgłoszenie. Czeskie Stowarzyszenie Marketingowe zorganizowało w Imperialu wieczór wigilijny z posumowaniem roku. Rozdawano nagrody. My żadnej nie otrzymaliśmy, ale jako firma zostaliśmy pochwaleni za organizację eBF, która promuje i prowadzi do rozwoju regionu. Jeszcze tego dnia odbyło się spotkanie z ex-narowskimi kolegami. Wiele nowości. Michal Kretek jest dyrektorem wykonawczym drukarni Graficco (i jest naprawdę dobry)i przyszedł się pochwalić kalendarzem z który co roku otrzymują nagrody. Jana (Opice) urodzi w najbliższych dniach, Ivan to mizantrop,ale i tak go bardzo lubimy. Michal Kretek przygotowywał się do aukcji jako dostawca, był po szkoleniu i jest uczestnikiem katalogu PROe.biz. Na drugi dzień po aukcji szef go zwymyślał, że nie potrafił obrać dobrej taktyki negocjacyjnej w e-aukcji. Maria wykorzystała czwartkowe obniżki cen w księgarni i kupiła pierwsze prezenty świąteczne. Szara obiecał ojcu, że wyprowadzi jego psa na spacer. Zrobił dla niego klucze zapasowe i ostrzegł, ze drzwi wejściowe do budynku się czasem zacinają. Zacięły się te od mieszkania. Pies jęczał, szczekał i wył a Szara się tylko pocił i podejrzewał, że sąsiedzi maja go za złodzieja. Zaczął wątpić, ze się dostanie do mieszkania, ale się nie poddał. Pożyczył klucze od siostry, która mieszka po drugiej stronie Ostrawy i uwolnił psa. W piątek dotarła do nas parokrotnie reklamowana niszczarka do papieru a Niko miał za zadanie ją włączyć. Próbował bardzo, ale bez skutku. Więc znów nic, trzeba naostrzyć nożyczki. Lenka podczas nauki polskich liczebników stwierdziła, że Polacy są jacyś dziwni. Danka miała urlop i zdążyła przygotować całe Boże Narodzenie. Petio nie nadąża. Zaczęły się sypać maile i telefony. Wszyscy pytają o katalog. Szef kupił szampana i miskę truskawek; wznieśliśmy toast za uruchomienie katalogu. Wieczorem szef poszedł na koncert Jarka Nohavicy. Bardzo się lubią a koncert był wspaniały. W sobotę staraliśmy się nadgonić prace domowe. Pieczenie pierników, sprzątanie. Lukasz poszedł zatańczyć, nie chce zapomnieć kroków, których się nauczył na kursie. Kundraty pojechali po jodłę. W niedzielę zasmuciła nas wiadomość o śmierci Vaclava Havla.
49. tydzień
12. 12. 2011 10:56 Tomáš Hric
12GRU
W poniedziałek przyjechał do nas dostawca niektórych czeskich szpitali, który każdego dnia ma do czynienia z aukcjami. Rozmawiał z Lenka na temat możliwości zabezpieczenia jakości. Na koniec zobaczył szablony i wzajemnie obiecali współpracę. Radek rozpoczął dzień o 1:00 w nocy, ponieważ o 2:15 musiał odebrać jedno ze swych dzieci z praskiego konkursu łyżwiarstwa figurowego. Zasnął o 4:15, wstawał o 5:45 a o 8:00 już był w pracy. Zespół morawski został zasypany ofertami do jednej z e-aukcji. Bronia potrzebowała wózek, żeby móc je zawieźć do wygłaszającego przetarg. FOTO Krista ogłasza okres suszy. W górskim domku co prawda studnia nie wyschła, ale poziom wody jest tak niski, że jej właściwie już nie widać. IT znów informuje, że za parę dni otrzymamy ISO, finalizujemy teksty. Odeszła pierwsza ocena z Coloringu a my jesteśmy szczęśliwi, że udało się nam dopracować detale. Kolejni czekają na przetestowanie. W morawskim zespole pojawiła się nowa koleżanka o imieniu Adela. Już__ we wtorek__ na hotline przybiegła ZuzKa i chciała od nas wesołą historyjkę z całego tygodnia. Rozumiemy, że wyjeżdża na urlop, ale i tak nas rozbawiła. Kobieca część narowskiej załogi zabiera się na przepisy świąteczne. Lucka nawet piecze aż do północy. U Szpalków jest tak wesoło, że Jirka tym razem nie poszedł na squash; zamiast tego wrócił do domu i pomagał żonie. U Trenklerów nastał świąteczny czas. Artur miał swoje pierwsze bożonarodzeniowe przedstawienie. Oprócz Tomasza oglądało go dwójka innych rodziców. Programiści katalogu dostali szoku hiperglikemicznego i na obiad poszli dopiero o wpół do czwartej. Trzeba zaznaczyć, że Czesi zaczynają swoje obiady o 11. Słowackiego Petra odwiedził w ostrawskim mieszkaniu Martin S., żeby pomóc ustawić sieć. Dogadanie terminu przyjścia trwało 2 tygodnie, analiza problemu godzinę a jego rozwiązanie 2 sekundy. Czasem wystarczy restart. W środę odwiedził nas Maciej z Polski. Chce szerzyć e-aukcje na północy Polski. Zaprowadziliśmy go na hotline, gdzie się uczył od Beaty i Andrzeja. Petr Sz. jeździł na spotkanie z bolącym zębem. Na ostatnim spotkaniu w szpitalu się w końcu poskarżył, ale zamiast tabletki dostał historyjkę o bolącej nodze. Zaczął u nas pracować nowy programista Lukasz. Prezent od szefa dla córki Kristy jest tak wielki, że nie znalazł nawet pudełka, żeby go spakować i jest tak ciężki, że sam go jej przywiezie, żeby dziewczyna nie zrobiła sobie krzywdy. Lukasz i Jirka Sz. chcą założyć niemiecki nr telefonu na hotline, dlatego poszli na obiad z naszym usługodawcą. Tomasz skoczył z klientami do Bratysławy na bożonarodzeniowe targi. Dał radę wypić parę kubków grzanego wina. Po północy w hotelu zapił to dwoma piwami a o drugiej wysłał życzenia do tegorocznego PF. Krista po długiej przerwie kupiła sobie los. Wygrała! Na początku wyglądało to na wygraną rzędu setek Euro, ale skończyło się na 50 centach. Szef, Jana i ZuzKa wyruszyli na narty do Austrii. W nocy naspało pierwszych dziesięć cm śniegu. A już__ w czwartek__ wiadomość od Zuzki, że wszyscy narciarze są w porządku, całkiem z dwiema migrenami, w tym obie były jej. Jeden z dostawców zdradził Pertrowi Sz. tajną informację, ilu ich jest w sali aukcyjnej i na którym jest miejscu. Peter zachował stoicki spokój. W sali szkoleniowej pojawiła się nasza druga choinka. Jednak sosna wygrywa. Jirka Sz. pilnował swojego Juniora i pracował z domu. Ewa z Nelą poszły poćwiczyć i obiecały powrót o 10:20. Junior zasnął o 10:15 i Jirka mógł iść do pracy. Szczęśliwy dzień dla Tomasza. Okazało się, że klient u którego był, ostatnio był na Tajwanie. Tak więc szczegółowo przeanalizowali styczniowy urlop Tomasza na Filipinach. Poleci tym samym samolotem, także już wie, które miejsce ma sobie zarezerwować. W piątek Radek przyjechał do pracy autem, żeby wieczorem zdążyć na hokej. Błyskawicznie ocenił sytuację i schował szalik ze swoim ulubionym zespołem do bagażnika. W Ostrawie lepiej nie prowokować. Bronia pakowała bagaże- kierunek Egipt. Andrzej prowadził szkolenie wewnątrz firmy. Zaczął słowami: „Ostatnio przerabialiśmy... moment ostatnio widzieliśmy się we wrześniu, chyba żartujecie!”. Tym razem toboganem zajął się Peter, przypomniał to wszystkim parokrotnie. Lukasz, który jest w firmie trzeci dzień zażądał pomieszczenia dla palących. administrator budynku pokazał mu pomieszczenie w piwnicy i poinformował, że o czymś innym może pomarzyć. Gracjan był w BenQ po Kineck. Na wieczorku wigilijnym chcemy boksować. Niko był w szkole, Lukasz pracował z domu. Na Słowację odeszły drugie wyniki Coloringu. Andrzej twierdzi, że Chuck Norris wie więcej niż wszystko a jeśli przypadkiem czegoś nie wie, to dzwoni na hotline PROe.biz. W piątek dzwonił dwa razy- na raz. Austriaccy narciarze wracali cali i zdrowi. Znaleźli śnieg. Nela wyjechała do Ołomuńca na którąś z kolei „ponczową imprezę”. Oficjalnie jest to wspaniały weekend z przyjaciółkami ze studiów. Lukasz po tygodniowym leczeniu wyjechał do Wiednia na bożonarodzeniowe targi. Podobno niezłe, ale nie wspaniałe. Za rok spróbuje Kraków. Szpalcy wyjechali na targi do Kravar. W niedzielę znów piekli ciasteczka. Na pewno są świetnie a my z chęcią spróbujemy. Taka mała aluzja. Jarda C. testował nowe narty w Szpindlerowym Młynie. Zdjęcia TUTAJ.
48. tydzień
05. 12. 2011 08:29 Tomáš Hric
05GRU
Poniedziałek. Lucja postanowiła przyjechać do Ostrawy już w niedzielę wieczorem, żeby nie wstawać o wpół do czwartej rano. Drogi były puste, jechało się dobrze, tylko rano obudziła się zmieszana, gdzie właściwie jest. Wcześnie rano Honza był w zakładzie produkcyjnym delikatesów, aby odebrać zamówienie dla Pepy- jego ulubione czeskie chipsy (100 paczek). Kiedy wychodził, pani zaoferowała mu jeszcze smaczne sałatki i bagietki, które produkują, żeby je wypróbował w pubie… Honza powiedział, że żadnego pubu nie ma. Pani sie zdziwiła, gdzie więc zniknęło 70 paczek chipsów, które odwiózł 14 dni temu i gdzie wiezie te następne? Nie wierzyła, że ponad połowa jest dla samego Pepy (chociaż nie można powiedzieć, bo zawsze podzieli się paroma paczkami, żeby nie mówiono, że jest uzależniony). Jak to leci, znów był Wielki Poniedziałek, tym razem podsumowanie listopada i października, ponieważ ostatni termin zajęło eBF. Pod koniec raczej "Długiego" Poniedziałku ocenialiśmy tegoroczną konferencję i nagrody FSA. Pochwaliliśmy się. Niektórzy z nas twierdzą, że powinniśmy być bardziej pokorni i nie pokazywać tak nieskromnie i długo grafów z badań rynku, opisujących stanowiska poszczególnych dostawców w Czechach i na Słowacji, jak to miało miejsce na konferencji w piątek. Jirka pozwolił sobie w ten poniedziałek zostać w domu i został z żoną i dziećmi w domu. W niedzielę Ewa z małym Adamkiem wrócili z porodówki do domu, tak więc przebiegało wzajemne poznawanie się. Miasto Bruntal ma nowego administratora aukcji, który jeszcze nie zdążył się przeszkolić w obsłudze aukcyjnego systemu. Szara chciał go przekonać do szkolenia podczas którego się wszystkiego nauczy, zobaczy jakie to proste i ustawianie aukcji nie będzie go kosztowało tyle czasu. Na to dostał odpowiedź: "Czasu jak czasu, ja się martwię o kolor resztki moich włosów." We wtorek Lucja nareszcie zdobyła najlepszą czeską książkę kucharską wszystkich czasów "Sandtnerku“, którą zna z czasów,kiedy była dzieckiem i jej babcia z niej gotowała. Babcia pochodziła z Ostrawy. Jedyna różnica, to ta, że książka pachnie nowością, ale przepisy babci w końcu są na jednym miejscu. Zacznie od chałki. Maria z Hotline miała akademicki urlop. Zaliczyła egzamin z ekonometrii, czym zakończyła koszmary nocne o wzorach matematycznych. Pod koniec dnia w firmie pojawiło się czterech zainteresowanych pracą na stanowisku traffika w słowackim zespole. Na początek szef zadał wszystkim krótki teścik językowy, który od razu przestraszył jedynego pana wśród zainteresowanych. Udało mu się popełnić 33 błędy a jeszcze nie zdążył dopisać paru zdań. Także w grze zostały tylko dziewczyny. Wygląda na to, że kwalifikacja się uda. Zobaczymy. Trenki i szef wyglądali na spokojnych. Wieczorem na squashu byli tylko Jirka Sz. z Zuzką. Podobno raz dał jej wygrać ? i z radością obserwował jak ta się cieszy. Ostatnich 15 min. z godziny przegadali. Adelka po chorobie wróciła do przedszkola, gdzie się nauczyła kolejnego słowa po angielsku. Mówiła, że Danka jest "big" a ona jest mała. W środę rano odbyła się wielka porada na temat dalszych kroków PROe.biz w Niemczech. Standa powiedział, że kolejne tematy przerobi z szefem w czwartek w aucie, że będą mieć na to 10 godzin. Optymista. Hotline zamknął miesiąc listopad numerem 1027. Tyle było zapisanych rozmów, razem prawie sto godzin telefonowania z użytkownikami sw i ich dostawcami. Jest to najwięcej w tym roku, możliwe, że najwięcej w historii. Ten tysięczny telefon zapisał Andrzej, tylko o parę sekund wcześniej niż Maria. Jirka Sz. poszedł na obiad z Zuzanką N., żeby porozmawiać, jak jeszcze można polepszyć procesy na hotline. Jedna z dzielnic Pragi przeprowadza bardzo udane aukcje. Może być wzorem dla pozostałych. Jana po raz pierwszy po pierwszym spotkaniu usłyszała od klienta słowa zawodu: "Pani już idzie..." Lucka chwaliła sobie korzyści wynikające z pobytu w Ostrawie. Rano nie musiała wstawać po świeże pieczywo dla dzieci (regularnie o szóstej rano). Lence P. i Radkowi skończył się okres próbny, więc porozmawiali sobie z szefem i Danką. Szef wysłuchał opinii z drugiej strony i wszyscy kiwnęli na dalszą współpracę. Szara przeżył maraton na drogach, wyjeżdżał o szóstej rano a wracał o ósmej wieczorem. Po przyjeździe do Ostrawy przypomniał sobie wykłady Jany na temat utrzymania auta w czystości, więc zajechał jeszcze brudną fabią na myjnię. Niestety w nocy popadało, więc następnego dnia auto wyglądało jak przed myciem. Następnym razem zrobi zdjęcie czystemu autu na pamiątkę.:) W nocy wprowadzono nową wersję aukcyjnego sw, bez błędów i niedoskonałości, wszystko poszło jak z płatka. Chłopaki nie mieli pojęcia, co się stanie. W czwartek o szóstej rano Milan i Standa wyruszyli do Düsseldorfu. Dziesięć godzin autem. Tyle czasu na dyskusje. Zaczęło się mgłą i oblodzeniami. Było cicho. Po ponad godzinie Milan przekazał kierownicę Standzie i poinformował go, że musi chwilkę odpocząć i usnął. Definitywnie doszedł do siebie przed samym celem. Lenka przekazała Petrowi projekt panu finansowego dla jego nowo powsajacej grupy i za plecami tylko usłyszała " I już się zaczyna." Petr wraz z zespołem marketingowym pracowali nad dokończeniem szczegółów katalogu, głównie nad jego propozycją graficzną. Dlatego, że szef był w Niemczech, zmniejszali obrazki i wysyłali je do niego mailem do kontroli. Następnie musieli chwilkę poczekać na zatwierdzenie lub odrzucenie i można było kontynuować. Szef podczas przyjemnej kolacji służbowej nie był w stanie zjeść pysznego gęsiego udka. Walczył. Nie chciał obrazić niemieckiej gościnności. Za to drożdżowego niemieckiego piwa domowej roboty wypił cztery kufle. Wydawało mu się, że reprezentuje w knajpie Czechy i jego obowiązkiem jest zrównoważyć tę wpadkę z gęsią. Po pełnym dniu sprawdzania aukcji Lucja poszła z mężem do teatru. Zapewnili córkę Natalię, że wrócą o wpół do siódmej. Kiedy przed północą po kryjomu wchodzili do domu, czekająca na nich Natalia poinformowała ich co dostaną pod choinkę. Zegarek. Honza przyłączył się w domu do bożonarodzeniowego procesu i pomagał przy wyrabianiu pierników. Żona z dziećmi mieli życzenie posiadania piernikowych karpi. Spuścił wodze fantazji i improwizacji i wykrajał karpiątka przy pomocy foremek na świnki, W piątek szef podsumował wyniki rozmów w aglomeracji düsseldorfskiej. Doszło do porozumienia między dwoma partnerami, gdzie jednym z nich jest NAR. Tysiące kilometrów od Ostrawy rozpocznie w styczniu współpraca (nowego i pierwszego) niemieckojęzycznego zespołu. I można było wracać do domu Z systemu wysłało się około pięciu tysięcy automatycznych powiadomień. Stało się to z powodu naprawienia błędu, który uniemożliwiał wysyłanie tych powiadomienia. Niestety nie sądziliśmy, że po jego naprawieniu wszystkie te niewysłane powiadomienia się wyślą. Wszystkich, którzy je otrzymali, bardzo przepraszamy. W jednej aukcji polskiej firmy dla oddziału w Hiszpanii mieliśmy hiszpańskich dostawców, którzy nie mówili po angielsku. Administrator była zdesperowana, nie mogła się z nimi porozumieć. Hotline zainterweniował i poprosił o pomoc Nika z IT, który przedstawił wszystkim słowny hiszpański koncert, dziewczyny się na niego gapiły a faceci zazdrościli. Uczestnik wprowadził swoje oferty a pani administrator nie mogła się nachwalić Hotlinu. Jirka testował jeśli by nie mógł czasem pracować z domu. Sprawdził, że przy dwójce małych dzieci nie ma szans, może za piętnaście lat. Danka przyszła do pracy obcięta. Fryzjerka jej powiedziała, że jest jej jedyną klientką, która zrobiła sobie letnią fryzurę w zimie. Jirka C. i ZuzKa wybrali się po choinkę. Szef preferował jodłę, ale była daleko. Znaleźli piękną sześciometrową sosną i zdecydowali. ZuzKa już drzewa nie puściła. Nie była w stanie wyobrazić sobie firmy bez niego. Powstało logistyczne pytanie, gdzie znaleźć jakiegoś vana albo samochód ciężarowy. Następnie konieczna była firma budowlana do zburzenia paru drzwi. W końcu ucięli je w połowie, obwiązali, wcisnęli do auta, tzn. tylko połowę. Po drodze do Ostarwy zaalarmowali paru kolegów z firmy, że potrzebna będzie pomoc. Szara sie zgłosił, ale zapowiedział, że musi jeszcze zdążyć się obciąć. Co powiedział, tak zrobił. Już z daleka, w ciemnej uliczce, kiedy miał czapkę na głowie krzyczała do niego, że bardzo dobrze wygląda i cieszy się, że przyszedł. Wnieśli choinkę w sześciu. Zaraz dzwoniła do Danki z dobą i złą wiadomością. Dobra to taka, że drzew(k)o już jest a zła, że nikt się nie dostanie do firmy. W weekend wielu z nas zaczęło już piec bożonarodzeniowe ciasteczka. U Lucki pachnie w całym mieszkaniu, u Szpalików ogłosili, że są nienormalni, bo zamiast chociaż chwilkę odpocząć, kiedy dzieci nareszcie usną, zaczęli piec ciasteczka. FOTO. Dankę to szaleństwo nie pochłonęło. Ona miała Mikołaja i prasowanie. Krsita była w domku w górach z daleka od technologii.
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ