W poniedziałek był „wielki poniedziałek”. Zebraliśmy się prawie wszyscy i rozmawialiśmy o wydarzeniach z grudnia i stycznia. Dlatego że Danka jest wciąż chora, Radka ucieszyła możliwość komentowania wyników zespołu księgowego na wieczornych prezencjach. Po dłuższej przerwie poszliśmy na bowling. Rozdzieliliśmy się do sześcioosobowych lub siedmioosobowych zespołów, niektórzy się wymieniali, niektórzy musieli czekać na swoją kolej. ZuzKa rozbawiała nas dopingowaniem swoich graczy. Było aż niemożliwe, jak nie udaje im się zagrać strike, zawsze zostawał jeden kręgiel. Zespół zwycięzców to oczywiście: Lenka K., Jirka Sz., szef, Jana, Maruszka, Adela i Szara, który był rezerwowy. Szef był najlepszym graczem, trafiał same dziesiątki. Zasłużenie wygrali, ale wciąż czekają na swoją nagrodę. Po bowlingu część osób została, część przeniosła się na Stodolni. Szef znów próbuje zrobić w imionach porządek. Ma blisko siebie dwóch Petrów i wciąż ich myli. Petio słowacki i Peter z zespołu morawskiego, którego już jakiś czas temu zaczęliśmy nazywać Szara. Ale szefowi to nie wystarczy. Spróbował z „Szarką", co zostało stanowczo odrzucone, i zastanawiał się dalej, przyszedł z inną sugestią: "A co powiesz na Ivana" (Nie przeszło.) We wtorek Składaliśmy życzenia urodzinowe Nikowi i Adeli. Niko jest abstynentem i tym bardziej dziwne, że od tylu osób dostał wino. Popołudniu jeden Karol zrobił dla nas prezentację na temat różnic w aukcjach zgodnych z ustawą o zamówieniach publicznych w RCz, SK i PL a drugi Karol znów do nas napisał, że już nie będzie naszym „szablonistą”. Lenka K. przejęła kierownictwo nad słowackim zespołem. Trenki zdecydował się spróbować szczęścia gdzie indziej, bliżej rodziny. Odwołaliśmy squash, był bowling a co za dużo sportu to niezdrowo. W środę Monika była na pierwszej lekcji z języka czeskiego dla obcokrajowców. Ale z uwagi na fakt, że był tam Kolumbijczyk i Hiszpan, lektorka tłumaczyła wszystko na język hiszpański, wydaje się, że w ciągu kilku miesięcy zacznie mówić po hiszpańsku lepiej niż po czesku. Morki powiedział Zuzce, że jest najlepszą dziewczyna z ich teamu. Kiedy ta się zapytała, czy dalej tak będzie, jak dojdzie do nich jakaś dziewczyna stwierdził, że tak o ile nie dojdzie do nich ta nowa blondyna z call centrum. Szef przedstawiał doświadczenia miast z e-aukcjami na seminarium APUeN w Taborze. Jana na pierwszym spotkaniu dowiedziała się, że dla miasta problemem nie do rozwiązania jest zmuszenie pracowników do korzystania z e-aukcji, na drugim spotkaniu została postawiona przed czterema pracownicami z działu handlowego, które pytały się o zaproszenia do e-aukcji, na kolejne osoba nie dojechała a ostatnie powtarza się już trzy lata z podobnym, nijakim skutkiem. Nieudany dzień. Sasza przeżyła przygodę, kiedy w drodze do klientów zamarzła jej nawigacja. Lukasz przygotowywał się do pracy w wieczornych godzinach przy update ewidencji rozmów. Zaczął od zamówienia pizzy. Za godzinę i czterdzieści minut ją przywieźli. Troszkę go to czekanie zdenerwowało, więc zadzwonił do firmy, użył swoich doświadczeń z pracy i dogadał się na 15 koron zniżki. Tutaj wiemy, że godzinę miał już za sobą. Podsumowując, w międzyczasie kiedy Lukasz zajmował się pracą i pizzą jego dziewczyna zdążyła obejrzeć odcinek serialu w TV, umyć naczynia, przygotować podwieczorek na następny dzień, spędzić troszkę czasu w łazience i zasnąć. W czwartek rano Jana chciała wyjechać do umówione spotkania do Pragi. Problem pojawił się, kiedy garażowe systemy przy hotelu odmówiły wydania jej samochodu. Musiała pogodzić się z jazdą taksówkami. Ta pierwsza była w porządku, czysta, wygodna. Druga z tej samej firmy, to było zużyte auto, wielki brudny nieuczesany kierowca i brud wszędzie dokoła. Niestety była to najdłuższa trasa i jeśli chciała zdążyć na spotkania musiała to wytrzymać. Przebiegały rozmowy na IT. Przyszło 13 osób, co było sukcesem. Z wyjątkiem drobnych rozbieżności, było to miłe, spodziewaliśmy czegoś gorszego. Mamy kilku kandydatów, mamy też faworytów, więc zobaczymy, jak to wszystko się zakończy. Informacja dla wszystkich pań, jak na razie nie ma tam żadnych kobiet, a więc nowy kolega będzie najprawdopodobniej sympatycznym, młodym mężczyzną. Szef spróbował jak to jest pracować z Nelą w naszym praskim biurze. Bilans dnia dla Szary: dwa odwołane spotkania a na trzecim się dowiedział, że wyrzucono osobę kontaktową, z którą miał się spotkać. Rezerwacja hotelu też się nie udała, zarezerwował raz jeszcze, ale recepcjonistka powiedziała, że ma przyjechać dopiero jutro. Mieli jednak wolny pokój, także mógł skorzystać, ale nie grzali. Twierdzi, że lubi chłodne noce, ale to była przesada. Intuicja mu podpowiedziała, żeby wziąć pokój dwuosobowy- ta sama cena, ale dwie kołdry. Koledzy musimy porządnie poobserwować Lukasza. Jest całkiem możliwe, że w najbliższym czasie będzie się zmieniać, a to po wyczerpujących treningach Krav Maga. Podczas treningu musiał zrobić tyle pompek, ile nie zrobił podczas całego życia. O kolejnych ćwiczeniach nie będziemy pisać, bo nie uwierzycie. Zapytajcie go sami. W piątek kilkoro z nas miało wolne. Np. Lukasz, najwyraźniej po wspomnianym treningu został, jak pisze „w pościeli w domu”, Petio zajmował się małą, dlatego, że wszystkie dorosłe kobiety były przed balem maturalnym szwagierki u fryzjera. Danka miała nieciekawy tydzień. Choroba bardzo powoli ją opuszcza,ma zakazany kontakt z Adelką (na szczęście tylko od lekarza), boczek i słodycze. Dostała też nowe leki. I w ten sposób przeczytała czterdzieści życiorysów, zwołała rozmowy i wysłała kandydatom wyniki tych poprzednich. Na obiedzie Jirka Sz. z Lenka K. przykryli cały stół diagramami ISO, ilustrującymi procesy biznesowe firmy. Jirka był zaskoczony ile właściwie mamy produktów. ZuzKa się chwaliła, że z kierownictwem nad swoim zespołem daje sobie doskonale radę. Nic dziwnego, trzej członkowie jej teamu to flegmatycy. Jirka Sz. był sam na balu, dlatego, że Ewa nie mogła zostawić dzieci w domu. Nie zamarzł a co więcej przyniósł do domu kilka nagród z loterii. W sobotę rano Jirka C. wyjechał na narty do Włoch. Po przyjeździe poinformował nas, że jest w porządku, wygrzeją się, jest tam tylko minus dwanaście stopni.
jam
5. tydzień
06. 02. 2012 10:02 Tomáš Hric
06LUT
W poniedziałek był „wielki poniedziałek”. Zebraliśmy się prawie wszyscy i rozmawialiśmy o wydarzeniach z grudnia i stycznia. Dlatego że Danka jest wciąż chora, Radka ucieszyła możliwość komentowania wyników zespołu księgowego na wieczornych prezencjach. Po dłuższej przerwie poszliśmy na bowling. Rozdzieliliśmy się do sześcioosobowych lub siedmioosobowych zespołów, niektórzy się wymieniali, niektórzy musieli czekać na swoją kolej. ZuzKa rozbawiała nas dopingowaniem swoich graczy. Było aż niemożliwe, jak nie udaje im się zagrać strike, zawsze zostawał jeden kręgiel. Zespół zwycięzców to oczywiście: Lenka K., Jirka Sz., szef, Jana, Maruszka, Adela i Szara, który był rezerwowy. Szef był najlepszym graczem, trafiał same dziesiątki. Zasłużenie wygrali, ale wciąż czekają na swoją nagrodę. Po bowlingu część osób została, część przeniosła się na Stodolni. Szef znów próbuje zrobić w imionach porządek. Ma blisko siebie dwóch Petrów i wciąż ich myli. Petio słowacki i Peter z zespołu morawskiego, którego już jakiś czas temu zaczęliśmy nazywać Szara. Ale szefowi to nie wystarczy. Spróbował z „Szarką", co zostało stanowczo odrzucone, i zastanawiał się dalej, przyszedł z inną sugestią: "A co powiesz na Ivana" (Nie przeszło.) We wtorek Składaliśmy życzenia urodzinowe Nikowi i Adeli. Niko jest abstynentem i tym bardziej dziwne, że od tylu osób dostał wino. Popołudniu jeden Karol zrobił dla nas prezentację na temat różnic w aukcjach zgodnych z ustawą o zamówieniach publicznych w RCz, SK i PL a drugi Karol znów do nas napisał, że już nie będzie naszym „szablonistą”. Lenka K. przejęła kierownictwo nad słowackim zespołem. Trenki zdecydował się spróbować szczęścia gdzie indziej, bliżej rodziny. Odwołaliśmy squash, był bowling a co za dużo sportu to niezdrowo. W środę Monika była na pierwszej lekcji z języka czeskiego dla obcokrajowców. Ale z uwagi na fakt, że był tam Kolumbijczyk i Hiszpan, lektorka tłumaczyła wszystko na język hiszpański, wydaje się, że w ciągu kilku miesięcy zacznie mówić po hiszpańsku lepiej niż po czesku. Morki powiedział Zuzce, że jest najlepszą dziewczyna z ich teamu. Kiedy ta się zapytała, czy dalej tak będzie, jak dojdzie do nich jakaś dziewczyna stwierdził, że tak o ile nie dojdzie do nich ta nowa blondyna z call centrum. Szef przedstawiał doświadczenia miast z e-aukcjami na seminarium APUeN w Taborze. Jana na pierwszym spotkaniu dowiedziała się, że dla miasta problemem nie do rozwiązania jest zmuszenie pracowników do korzystania z e-aukcji, na drugim spotkaniu została postawiona przed czterema pracownicami z działu handlowego, które pytały się o zaproszenia do e-aukcji, na kolejne osoba nie dojechała a ostatnie powtarza się już trzy lata z podobnym, nijakim skutkiem. Nieudany dzień. Sasza przeżyła przygodę, kiedy w drodze do klientów zamarzła jej nawigacja. Lukasz przygotowywał się do pracy w wieczornych godzinach przy update ewidencji rozmów. Zaczął od zamówienia pizzy. Za godzinę i czterdzieści minut ją przywieźli. Troszkę go to czekanie zdenerwowało, więc zadzwonił do firmy, użył swoich doświadczeń z pracy i dogadał się na 15 koron zniżki. Tutaj wiemy, że godzinę miał już za sobą. Podsumowując, w międzyczasie kiedy Lukasz zajmował się pracą i pizzą jego dziewczyna zdążyła obejrzeć odcinek serialu w TV, umyć naczynia, przygotować podwieczorek na następny dzień, spędzić troszkę czasu w łazience i zasnąć. W czwartek rano Jana chciała wyjechać do umówione spotkania do Pragi. Problem pojawił się, kiedy garażowe systemy przy hotelu odmówiły wydania jej samochodu. Musiała pogodzić się z jazdą taksówkami. Ta pierwsza była w porządku, czysta, wygodna. Druga z tej samej firmy, to było zużyte auto, wielki brudny nieuczesany kierowca i brud wszędzie dokoła. Niestety była to najdłuższa trasa i jeśli chciała zdążyć na spotkania musiała to wytrzymać. Przebiegały rozmowy na IT. Przyszło 13 osób, co było sukcesem. Z wyjątkiem drobnych rozbieżności, było to miłe, spodziewaliśmy czegoś gorszego. Mamy kilku kandydatów, mamy też faworytów, więc zobaczymy, jak to wszystko się zakończy. Informacja dla wszystkich pań, jak na razie nie ma tam żadnych kobiet, a więc nowy kolega będzie najprawdopodobniej sympatycznym, młodym mężczyzną. Szef spróbował jak to jest pracować z Nelą w naszym praskim biurze. Bilans dnia dla Szary: dwa odwołane spotkania a na trzecim się dowiedział, że wyrzucono osobę kontaktową, z którą miał się spotkać. Rezerwacja hotelu też się nie udała, zarezerwował raz jeszcze, ale recepcjonistka powiedziała, że ma przyjechać dopiero jutro. Mieli jednak wolny pokój, także mógł skorzystać, ale nie grzali. Twierdzi, że lubi chłodne noce, ale to była przesada. Intuicja mu podpowiedziała, żeby wziąć pokój dwuosobowy- ta sama cena, ale dwie kołdry. Koledzy musimy porządnie poobserwować Lukasza. Jest całkiem możliwe, że w najbliższym czasie będzie się zmieniać, a to po wyczerpujących treningach Krav Maga. Podczas treningu musiał zrobić tyle pompek, ile nie zrobił podczas całego życia. O kolejnych ćwiczeniach nie będziemy pisać, bo nie uwierzycie. Zapytajcie go sami. W piątek kilkoro z nas miało wolne. Np. Lukasz, najwyraźniej po wspomnianym treningu został, jak pisze „w pościeli w domu”, Petio zajmował się małą, dlatego, że wszystkie dorosłe kobiety były przed balem maturalnym szwagierki u fryzjera. Danka miała nieciekawy tydzień. Choroba bardzo powoli ją opuszcza,ma zakazany kontakt z Adelką (na szczęście tylko od lekarza), boczek i słodycze. Dostała też nowe leki. I w ten sposób przeczytała czterdzieści życiorysów, zwołała rozmowy i wysłała kandydatom wyniki tych poprzednich. Na obiedzie Jirka Sz. z Lenka K. przykryli cały stół diagramami ISO, ilustrującymi procesy biznesowe firmy. Jirka był zaskoczony ile właściwie mamy produktów. ZuzKa się chwaliła, że z kierownictwem nad swoim zespołem daje sobie doskonale radę. Nic dziwnego, trzej członkowie jej teamu to flegmatycy. Jirka Sz. był sam na balu, dlatego, że Ewa nie mogła zostawić dzieci w domu. Nie zamarzł a co więcej przyniósł do domu kilka nagród z loterii. W sobotę rano Jirka C. wyjechał na narty do Włoch. Po przyjeździe poinformował nas, że jest w porządku, wygrzeją się, jest tam tylko minus dwanaście stopni.
jam
4. tydzień
30. 01. 2012 08:53 Tomáš Hric
30STY
W poniedziałek przed południem przedstawiciele klient serwisu oraz Hotline zrobili sobie poradę. Przedyskutowali żądania klientów i nierozwiązane zadania. Między innymi stwierdzili, że uruchomienie wersji Government również na Słowacji jest dobrym pomysłem. Danka po tygodniu leczenia wróciła do pracy w gorszym stanie niż przed kuracją. Na stole czekało na nią parę kupek papierów, więc zacisnęła zęby i zaczęła coś z nimi robić. Łukasz też musi się już przyzwyczajać do poniedziałkowych porad. Przeżył poradę point, później już wspomnianą poradę o zadaniach do wykonania, dalej była porada w sprawie grantu a zakończyło się poradą IT. Jak by to nazwać, chyba firmowe dorastanie. Niestety wygląda na to, że firma straci wiele naprawdę dobrych pomysłów, ponieważ porady pointu będą się teraz odbywać o 8:15 rano, kiedy to Lukasz się dopiero przebudza. Po południu odwiedził nas Pan Broż z Gas Storage, który przyniósł wnioski o zmiany w systemie aukcji w nawiązaniu na zmiany w Rozporządzeniu. Przebiegło kolejne szkolenie z Excela. Zespół IT przerobił tabele przestawne i makra, było ciekawie. Na wtorkowej lekcji angielskiego wyszło na jaw, że Monika R. nie zna Jagra. Około południa przebiegła kolejna runda rozmów o pracę na pozycję traffic do sk zespołu. Danka musiała jednak pójść na kontrolę do lekarza. Ten na szczęście zaraz ją wysłał do specjalisty. Dostała antybiotyki i znów musi zostać w domu. Miała wyrzuty sumienia i przed pójściem do domu, wzięła część pracy z sobą. Przyszła do nas na kawę pani Cecylia Klevarova, dyrektor klubu Czeskiego Stowarzyszenia Marketingowego. Omówili z szefem kalendarz dalszych imprez i pomysł certyfikacji e-aukcyjnych administratorów. Nasi koledzy na Hotline doświadczyli szczególnego dnia. Sytuacja ta wzbudziła wiele pytań: Co się dzieje? Na Słowacji i w Polsce jest jakieś święto? Mamy włączone telefony?Cisza .... Nikt nie zadzwonił i nie wysyłał żądania o sprawdzenie przetargu. Sytuacja posunęła się tak daleko, że Martin D. zrobił wszystkie zadania, które miał wypisane na papierkach poprzyklejanych na całym monitorze. Przyszło to najgorsze - nuda. Dlatego drodzy klienci, jesteśmy wdzięczni, gdy dajecie nam jakieś zadania. Na squashu było widzieć, że Jirka C. poprawia swoją kondycję grając regularnie. Tylko troszkę nas martwi, że po 20 min. wygląda, jakby mu miała zaraz pęknąć głowa a po 40 min. zastanawiamy się, czy nie wzywać karetki. W środę Jana musiała wyjechać do Pragi bardzo wcześnie rano. Cztery godziny snu to jednak za mało. Odganiała sen wypijając kawę po kawie i napoje dodające skrzydeł. Poświadczyła, że wykonanie gwiazd i świec podczas jazdy nie należy do najłatwiejszych. Cały tydzień pracowały dla nas firmy telemarketingowe. Obdzwaniali daną ilość dostawców i w celu kontroli wśród wszystkich numerów były również nasze. W środę było dość podejrzane, że jeszcze nikt do nas nie zadzwonił, tak więc ZuzKa zadzwoniła do nich. Otrzymała jasną odpowiedź: "My przecież wiemy, że wśród tych numerów są też wasze i zaznaczyliśmy je na czerwono, żeby niepotrzebnie do was nie dzwonić." ZuzKa zaraz wyjaśniła, że przecież o to chodzi, żeby też do nas zadzwonić. Potrzebujemy informatyków. Przebiegła pierwsza runda na pracownika zespołu IT. Przyszło czterech kandydatów, tym razem Jirka obszedł się bez skoku ciśnienia i ostrzejszej dyskusji. Panowie byli sympatyczni. Zobaczymy, w tym tygodniu czekają nas kolejne rozmowy. Popołudniu Szpalki wyjechali do wycieczkę do babci w góry. Oczekiwano ich z niecierpliwością, ponieważ pierwszy raz wzięli z sobą juniora. W czwartek Andrzej odebrał dzwoniący telefon i dowiedział się od klientki, że w sumie nic nie chce, ale robi właśnie porządek na biurku i chciała się tylko dowiedzieć, co to za numer. Na Hotline mamy nowe słowo, jest e-aukcja, e-zapytanie a teraz dodatkowo e-przerwa. Jana wracając do domu przez część Czech - Vysocinę podziwiała piękną białą krainę. Nie przeszkadzał w tym wielki mróz. Cały dzień trwały gorączkowe przygotowania do pierwszej weryfikacji projektu do otrzymania dotacji. Przebiegała ona w mieście Bruntal i najwyraźniej przebiegła doskonale. Przygotowane przez nas materiały były dobrze ocenione. Szef z Jirką Sz. wypili dobrą kawę z prezydentem miasta Petrem Rysem i następnie rozjechali się każdy w innym kierunku. Szef do pracy a Jirka w góry. Lenka reprezentowała nas na praskim seminarium APUeN. Spotkała się tam z panem Ondraczką z Transparency International, przedyskutowali temat transparentności w ZP i podobno było to bardzo miłe spotkanie. Do BASE zarejestrował się bardzo szybki dostawca, od rejestracji do uiszczenia opłaty minęło zaledwie 19 min. Wreszcie skontaktowała się z nami pracownica firmy telemarketingowej i rozmawiała z ZuzKą. Przekazywała złe informacje, więc ZuzKa powiedziała jej, że jest z NARu i wytłumaczyła jak BASE właściwie działa. Pani jej na to odpowiedziała: Tak, tak jest to dokładnie tak, jak Pani mówi, także jeśli mogę prześlę do Pani ofertę i jutro się odezwę, jaką decyzję Pani podjęła."… W piątek był smutny dzień. Mistrz Programista- Mirun w czwartek obiecał naprawić cztery błędy w katalogu. W piątek rano zgłosił zakończenie zadania, w południe przetestowaliśmy jak to działa i z czterech błędów zrobiło się pięć. Obliczyliśmy ten sukces na -125%. Mirun obiecał, że do 16:30 wszystko poprawi. Powiedział, że jak się do tej godziny nie odezwie, oznacza to, że się powiesił. Jest 16:35, Mirunie, dziękujemy, bardzo Cię lubiliśmy. Szanowaliśmy Ciebie. Pożegnaliśmy się z Bronią. Przeprowadza się za miłością do Brna i zdecydowała się spróbować szczęścia w wielkiej firmie. Na pewno zostaniemy w kontakcie. FOTO. Standa przyprowadził do nas trenera baseballu z północno-zachodnich Czech. Martin Citovecký oprowadził go po firmie, szef powiedział, że jeszcze się zobaczymy. Lukasz był wieczorem na kinect party. Była to impreza bez alkoholu, ale przy takiej grze żaden nie jest potrzebny. __ W weekend__ nasz firmowy sportowiec Sasza pobijała sama siebie. Po sobotnich nartach przyszedł czas na łyżwową niedzielę. Wraz z innymi odważnymi jeździła po zamarzniętym żwirowisku i z zachwytem stwierdzała, że jakoś tak musí wygladać raj dla łyżwiarzy.FOTO i FOTO. To jeszcze nie wszystko, wieczorem była kontynuacja na kursie tańca. Ale jak jej zmęczone mięśnie reagowały na eleganckie ruchy, dowiemy się dopiero rano.
jam
3. tydzień
23. 01. 2012 09:19 Tomáš Hric
23STY
W poniedziałek (prawie) wszyscy zeszli się siedzibie firmy, niektórzy wypoczęci po weekendzie, inni wręcz przeciwnie. Był to dzień pełen porad. Radzili się szefowie zespołów handlowych, później dołączyli do nich przedstawiciele hotline, teamy też robiły spotkania, następnie szkoleniowcy, których bardzo chwalił Jirka Sz i oczywiście popołudniu samo kierownictwo zamknęło się w sali konferencyjnej. Szkoleniowcy postanowili, że będą zmieniać prezentacje i testowe aukcje, pomysłów było sporo. Na lekcji angielskiego działy się dziwne rzeczy. Rozmawiano o bardzo znanych i wpływowych ludziach, którzy podobno są obślizłymi kosmitami, ponieważ zauważono, że bardzo często oblizują usta, szybko poruszając językiem. Uwaga, nie przegap! Banat a właściwie wycieczka do rumuńskiego Banatu już ma ustalony termin a to od 4 do 8 maja. Ci którzy składali się na Florinku mają pierwszeństwo. Listę robi Jana. Lukasz poinformował nas, że rano wróciła jego dziewczyna z pucharu świata w biatlonie. Wielu z nas było bardzo zaskoczonych faktem, że jest ona aż tak wielką fanką sportu. Następnie dodał, że pomagała w zespole organizacyjnym. Chciał po nią pojechać autem, ale przebił koło. Chciał pożyczyć służbowe auto, które stało niedaleko firmy na parkingu, gdzie mamy wykupioną kartę. Był umówiony z dziewczyną, że wyjdzie z pracy wcześniej. Ale pech chciał, że jakiś mądry kierowca go zablokował. Pan pilnujący parkingu tłumaczył tamtego, że ten musiał do toalety i wróci za 5min. Przedłużyło się jednak do godziny, wściekły i zrezygnowany Lukasz pożyczył więc inne auto. We wtorek chłopaki cieszyli się na przyjazd Jirki. Wiedzieli, że pojedzie przez Hlucin do Ostravy, co oznaczało, ze zatrzyma się w tamtejszym sklepie po swoją ulubioną sałatkę. Niestety był to akurat drugi dzień zamknięcia Svinowskich mostów i po drodze z Hlucina do Ostravy utworzył się około dziesięciokilometrowy korek. Sałatka była jednak tego warta. Odbyła się pierwsza w historii porada IT i działu handlowego, gdzie przygotowano plan zadań na kolejne dni. Powinny się poprawić relacje z innymi zespołami. ZuzKa przyszła rano i powiedziała im swoje za to, że olali poradę (w poniedziałek popołudniu). Zaczęli tym, że poniedziałek to nie jest wtorek. Kolejne niespodzianki spotkały Kristę. Niestety nieszczęśliwie zaparkowała (na Słowacji) na miejscu, gdzie działa miejscowa mafia lubiąca przebijać opony. Wyciągnęła jednak wnioski z wcześniejszych doświadczeń i miała z sobą nie tylko spray, ale też oponę zapasową. Przez chwilę nie mogła znaleźć klucza, ale w końcu wszystko znalazła i wymiana koła przebiegła w gęstych opadach śniegu, cała przemoczona, z dźwignikiem, który popuścił pod ciężarem samochodu. Wcale jej nie zazdrościliśmy, siedząc w cieplutkich biurach, pozostawało tylko trzymać kciuki. Przeszkoliła się u nas pierwsza firma telemarketingowa z trzech Po obiedzie odwiedził nas przedstawiciel naszego ostrawskiego partnera, który zajmuje się e-aukcjami w łańcuchach handlowych. Dyskutowaliśmy o teraźniejszej sytuacji, wizji przyszłości i możliwościach każdego zespołu. Popołudniu szef z Lenką i Petrem słuchali o superlatywach kandydatek do pracy w słowackim teamie. Jana wyjechała w drogę żeby w miarę w rozsądną godzinę zakwaterować się w hotelu w Czechach południowych, gdzie następnego ranka miała spotkania. W Ostrawie drogi były zaśnieżone i śliskie, ale przed Ołomuńcem aż do samego celu było sucho. Środowe rano było dla Petra średnio udane. Zamknęli go w pensjonacie, gdzie spędzał noc. Dodatkowo drzwi na korytarz były zastawione beczkami piwa, które właśnie przywieźli. Po dalszych próbach i telefonach do właściciela pensjonatu i poinformowaniu go, kto czeka na spotkanie, wyswobodzenie nadeszło. Musiał tylko przemierzyć zaśnieżony dwór. Jana podziękowała za nocleg i śniadanie, pożegnała się i wyjechała z pensjonatu. Po około dwóch godzinach odkryła, że ma w kieszeni klucze z pokoju, który starannie zamknęła. Dla spokoju wróciła jeszcze do miasta , żeby je oddać a personel mógł odetchnąć z ulgą. Jirka Sz. odkrył, że w aucie przestało mu działać zdalne ogrzewanie, akurat kiedy zaczął podać śnieg i pojawił się mróz. Skoro w końcu zaczął padać śnieg Szpalki kupili Nelince porządne kozaki i sanki. Szef jeździł po Czechach i starał się dojechać do hotelu, gdzie jeszcze wieczorem miał spotkanie. Trasę troszkę znał ,więc nawet nie włączył nawigacji i polegał tylko na sobie. Była to jakaś gorsza droga, nagle pojawiły się jakieś bloki, nie poznawał okolicy. Zatrzymał się, wyszedł z auta i zapytał przechodnia: „Gdzie ja właściwie jestem?” Człowiek zamarł, uległ autorytetowi i grzecznie odpowiedział na pytanie. Chłopaki znów instalowali nową wersję sw na serwery. Nikogo nie dziwi, że kiedy zaczynają po ósmej wieczorem, kończą nieco po północy. Już są zgrani, więc idzie im to szybko. Wszystko przebiegło bez większych problemów. W czwartek rano Jana miała spotkanie w szpitalu. Sprzęt techniczny pokazał jej, że od miejsca zakwaterowania do celu spotkania jest tylko kilometr, także była spokojna. Z lekka rezerwą czasową wsiadła do samochodu, włączyła nawigację i wyjechała. Troszkę ją wyprowadził z równowagi fakt, że nawigacja nic nie wiedziała o zamknięciu wjazdu na rynek. Znalazła inny. Zdenerwowała się w momencie,kiedy po raz trzeci przejeżdżała przez ten sam plac. Kolejne dwie firmy telemarketingowe już są przeszkolone. ZuzKa się wszystkim zajęła. Przyjechał do nas Maciej z Warszawy. Cały dzień szkolił się w zakresie umiejętności biznesowych, produktów i oprogramowania. Czekamy na jego pierwsze sukcesy. Powiedział też, że między Warszawą a Ostrava nie będzie już podróżował inaczej niż bezpośrednim pociągiem. Prawie przekroczyliśmy dzienny rekord rejestracji do katalogu BASE. Brakowało tylko dwóch, także jest możliwe, że zostanie pokonany już niedługo. Niedawno zakończył się kurs tańca na który uczęszczał Lukasz i już zaczął się rozglądać po innych podobnych aktywnościach. Znalazł. Zaczął chodzić na kurs Krav Maga. Nie jest to nic kulinarnego, ale rodzaj samoobrony do walki wręcz. Był już na pierwszym treningu i po pierwszych dziesięciu minutach pytał siebie z niedowierzaniem, czy ci co go bija wiedzą, że on za to płaci. W piątek odbyło się kolejne szkolenie z Excela. Po raz pierwszy był na nim Jirka Sz. Szkoleniowiec jest super, dowcipny, praktyczny i potrafi to robić. Lekcja była bardzo wzbogacająca. Tylko Lence tłumaczył, że funkcje, które tak brawurowo wpisuje według siebie, są koniec końców bezbłędne, ale nie dałby jej za to punktów, ponieważ właściwe postępowanie to jednak podstawa. Iva została w domu, bo chce chciała zdążyć ze wszystkim przygotowaniami na swoje trzydzieste urodziny. Jirka Sz. negocjował z O2 o dalszej współpracy, powinno się wszystko udać. Około południa przebierał drugi etap rozmów o pracę. Pierwszej grupy szef od razu zapytał, kto wg nich jest z nich najmniej sympatyczny (obecny szef, Lenka, Jana i Petio.) Dwie z sześciu kandydatek zdecydowały że musi to być Petio. W drugiej turze na to samo pytanie młoda kobieta szybko odpowiedziała, wg niej jest to sam szef. Petio chciał sprawdzić nazwę firmy, która zarejestrowała się w katalogu. Wystąpił tam błąd. Wytłumaczono mu, że przy rejestracji firmy w urzędzie, urzędniczka popełniła błąd i tak już zostało. Pod koniec dnia ZuzKa wymieniła nam wszystkie swoje zadania i obowiązki. Pomyśleliśmy, że to naprawdę bardzo dobra. W weekend pracowano nad zaproszeniami do ticker aukcji, pracowano nad tłumaczeniami i jednocześnie przerzucano serwery. Mocniejsze urządzenia, które będą działać na innej dystrybucji Linuxa.
jam
2. tydzień
16. 01. 2012 09:33 Tomáš Hric
16STY
W poniedziałek był klasyczny intensywny dzień w pracy. Różne porady. Główna wiadomość to taka, że w biurze IT skończyły się lizaki. Tempo pracy spadło, motywacja upadła, świat już nigdy nie będzie taki sam... Nawet po trzech tygodniach walki, kaszel nie opuścił Danki i w końcu wybrała się do lekarza. Krople, tabletki i spokój w łóżku, który wymieniła na spokój w biurze We wtorek szkoliło się wszystkich naszych kierowców. Znów jesteśmy o nieco mądrzejsi i będzie nam więcej zależało na punktach. Około dziesiątej Jana z Adelą pojechały do spotkanie do klienta. Po drodze wstąpiły do Imos Brno i przekazały piękną szklaną nagrodę FSA. Popołudniu niektórzy grali w squasha. Po dłuższej przerwie pojawił się nawet szef. Zuzka od razu załatwiła ze wszystkimi, żeby go oszczędzali. Wszyscy to zrozumieli, tylko ona walczyła ze wszystkich sił. Przegrała Danka z Jirką Sz. zajęli się zadaniami ISO, wynikiem ich pracy jest cała strona i na pewno nie będziemy się nudzić. Zauważyliście, że Jirka C. ma ciągle zamknięte auto, nawet kiedy chcecie do niego wejść? Siła którą trzeba włożyć w otwieranie drzwi wygra z 80% złodziei, którzy będą próbowali dostać się do środka. NAR jest na przyjemnym etapie swojego istnienia, kiedy to młodzi i prawie młodzi koledzy chwalą się wykonaniami swoich pociech. W dziedzinie sportowych dokonań wygrywa Jarda, który zastąpił swoją małżonkę i udał się z Edytką na basen. FOTO. W środę Lucie miała pierwsze szkolenie w tym roku. Było wspaniałe, przyjemni ludzie, którzy nawet zaprosili ją na obiad. Wcześnie rano wyruszono do Pragi. W jednym aucie Jirka Sz. z Lenką a w drugim Jana z szefem. Ale tylko do 84 km przed Pragą, ponieważ zatrzymali się na śniadanie w Melikanie. Spotkali się tam z Láďou Králem, dawnym klientem, bardzo miłe spotkanie. Po śniadaniu była wymiana, dziewczyny jechały na swoje spotkania a szef z Jiką na swoje. Ci bez większych problemów dojechali do centrum Pragi. Było puściutko aż przyszło im do głowy, że prascy zmotoryzowani mają święto ekologiczne i przesiedli się do MZK. Zespół marketingowy przez cały tydzień pracował a to w sali szkoleniowej a to w małej sali konferencyjnej. ZuzKa przybiegała co chwila do głównego biura z rożnymi nowościami, także byliśmy w samym centrum wydarzeń. Do Ostrawy przyjechał Karel Otys i projekt szablony znów ruszył o kawałek do przodu. Popołudniu ZuzKa z Petrem pojechali do Frydku- Mistku i odwiedzili firmę telemarketingową. Przed Frydkiem zadzwonili do Jirki C., żeby ten pomógł im w dotarciu do siedziby firmy. Niechcący poprowadził ich w ślepą uliczkę, wprost na jakiś dwór i nagle musiał odłożyć słuchawkę, ponieważ na drugi telefon dzwonił dostawca zainteresowany katalogiem, mający wiele pytań. Telefon odebrał Morki, troszkę spanikował i odłożył słuchawkę na stół przed Jirkę, poklepał go po ramieniu i przy wykorzystywaniu pantomimy, próbował mu dać do zrozumienia, że jest tam coś strasznego. Stworzyliśmy newsletter z nowościami w PROe.biz Wieczorem Danka wywiesiła oferty pracy na stronach firmy. Za chwilę odezwał się na icq jeden z zainteresowanych a kontakt zakończył wysyłaniem przez niego linku do swoich zdjęć, gdzie był całkiem skąpo ubrany. Wieczorem z powrotem do Ostarwy. Jirka z Lenką jechali Pendolino. Ponieważ z nikt z nas nie czyta warunków, wydrukowali bilety jedynie w PDF a tych właściwych nie odebrali. Kontroler robił problemy, ale Lenka wykorzystała wszystkie swoje narzędzia broni i perswazji i w ciągu trzech minut problem został rozwiązany. W czwartek odwiedzili nas studenci VSB, z którymi pracujemy nad tegorocznymi pracami magisterskimi i licencjackimi. Pod koniec spotkania ZuzKa postanowiła podtrzymać studentów na duchu, wypowiadając zdanie: „To kiedy w końcu zaczniecie nad tym pracować, pewnie w nowym roku, co?” Chyba musimy przestawić kalendarz. Jirka Sz. z Lukaszem zrobili wielką poradę IT. Wiele informacji i sporo rozwiązanych spraw. Lukasz był sam, Niko miał urlop, także ten latał jak szalony po firmie. Jana podróżowała po Czechach południowych. Po drodze do domu, a dokładnie po trzech dniach na drogach była tak padnięta, że musiała zatrzymać się na stacji benzynowej i kupić redbulla, żeby ten dodał jej skrzydeł. Szef był na spotkaniu w APUeN. Źle sobie zapisał godzinę rozpoczęcia a o tej właściwej dowiedział się trzydzieści km przed Pragą, dwadzieścia minut przed rozpoczęciem. Śpieszył się bardzo ale i tak dotarł o siedemnaście minut za późno. Wielka rodzina Szpalków była na sesji fotograficznej. TUTAJ i TUTAJ. W piątek zwykły dzień w pracy. Opracowywało się informacje ze spotkań i planowało kolejny tydzień. Rano Danka znów poszła do doktora na kontrolę, stan bez zmian, także nowa próba z nowymi lekami. Nela Szpalek co wieczór domaga się czytanek o Żwirku i Muchomorku, co już Jirkę troszkę nudziło. Udał się więc do księgarni po wielką księgę bajek. Ale było radości! W sobotę Lukasz z Jirą Sz. zajechali na zakupy do Outletu Gigasport. Nie mogli się doczekać nowych butów na squash i innych taniich rzeczy. Nikomu nie polecają, gorsze to być nie mogło, ceny wyższe niż gdzie indziej i zero wyboru. Dział z butami porównali raczej w wietnamskim targiem. Sasza korzystała z zimy i w nartach biegowych ścigała się z bratem i to ze zwichnięta kostką. FOTO. Walczył, ale wyraził współczucie. Współzawodnictwo to zło. :) W niedzielę Jadra uczył jazdy na nartach w Szpindlerowym Młynie. Nasi koledzy są wszechstronni. Od e-aukcji do nart. Trenki znów zapisał niedzielny raport z męskiej wyprawy po Filipinach i wygląda na zadowolonego. Po słowacku możesz czytać TUTAJ.
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ