miro-macko.jpg W poniedziałek Radek nie był w zbyt dobrej kondycji, także został w domu. Lenka P. kuruje się od zeszłego piątku, Danka natomiast musiała zabrać Adélkę do lekarza, także Maruška pokazała na co ją stać i jak umie sobie poradzić zupełnie sama. Wszystkie sale konferencyjne zajęte... narady, zebrania, narady. Milan otrzymał lekko rozdrażniony telefon z zarzutem i pytaniem, dlaczego PROe.biz lekceważy Włochy i kiedy pojawi się w końcu włoska wersja. Jirka Š, napełnił polskiego Andrzeja wiedzą, by ten mógł następnego dnia poprowadzić wykład na VUT w Brnie o eAukcjach. We wtorek Šára pojechał na umówione spotkanie, gdzie nawet nie wpuszczono go do środka, człowiek, z którym miał się spotkać jedynie zabrał zaproszenie na konferencję, niczego nie powiedział i zamknął mu drzwi przed nosem. W Niemczech odbyły się następne szkolenia klienta, który jest zainteresowany poznaniem systemu. W godzinach dopołudniowych dyskutowaliśmy o nowym systemie aukcyjnym, który nieoficjalnie ochrzciliśmy mianem "czwórki", odbywają się ostatnie przygotowania przed wprowadzeniem update aktualnej wersji "trzy trzy". Jana po południu wyruszyła do Czech, po drodze podpisała umowę z nowym użytkownikiem systemu. Wieczorem odwiedziła koleżankę, która niedawno urodziła bliźniaki, Josefínkę i Toníčka. Mogła je chwilę ponosić i asystowała przy kąpieli. Na squash poszli tylko Jirkowie. Špalík na początku przegrywał, ale po 20 minutach Cudlík się zmęczył i sytuacja się wyrównała. Danka z Adélką po południu poszły na spacer do sklepu, wieczorem mała uczyła się słowa piosenka "Droga" od Klusa i Krajčo. Oceniła, że ten Krajčo jest naprawdę przystojny. W środę na zespół księgowych czekała niespodzianka w postaci nowej grafiky programu Pohoda, są bardzo zadowoleni i mają się do czego przyzwyczajać. Wspólny wysiłek się opłacił, polski zespół zdobył swojego pierwszego pilota w dużej firmie spożywczej. Najbardziej cieszył się Piotr, który chwalił się sukcesem (zasłużenie) na prawo i lewo. Oba Jirkowie pojechali rano na spotkanie na Morawy Południowe, po obiedzie zdążyli wrócić do pracy, ale burčáka dla nas nie mieli. Andrzej "wielki trener" pochwalił podczas narady Miro Macka. Sváťa po raz pierwszy pojechał sam na spotkanie z klientami. Dzwonił do nas z informacją, że chyba było w porządku. Jana po południu odwiedziła Nelę w Pradze, uzgodniły szczegóły organizacyjne czeskiego zespołu i podział pracy. Nelča otrzymała od lekarza nakaz odpoczywania, więc działania zespołu śledzi siedząc przy komputerze. Janę przywitała świetną lasagne i dwoma rodzajami serowego strudla. Wieczorem przebiegł regularny update systemu, w pogotowiu czuwali koledzy z IT, Houston i zespołu rozwojowego Niektórzy pracowali do późnych godzin porannych, wszystko się udało, użytkownicy są zadowoleni. W czwartek Šára miał pechowy dzień. Najpierw jechał z Piotrem na prezentację eAukcji, która się nie odbyła z powodu złej komunikacji, następnie musiał pojechać do szpitala, zepsuł mu się telefon, a szczytem było rozklejenie się ulubionych butów. Na szczęście zgodnie z czeskim przysłowia, ubikacja nie spadła mu na głowę. Przygotowujemy nowe instrukcje dla ostatniej wersji systemu, przygotowujemy Dvojlist, jak również programy kształcenia. Wzięliśmy udział w konferencji prasowej pewnego klienta w Polsce, w polskiej telewizji zobaczyć więc można Beę z Zuzą. Zespół księgowych skupił się na telefonowaniu do dłużników, kryzys w służbie zdrowia jest wyraźnie zauważalny, przede wszystkim na Słowacji. W piątek Lenka K uzgodniła z RWE intensywny trzydniowy trening nowej głównej osoby dla eAukcji u nas w Houston. Zastanawiamy się, czy jesteśmy zainteresowani partnerem w Meksyku. ZuzKa twierdził, że dzień eAukcyjny udałoby jej się tam zrealizować, jednak widzi pewien problem związany z nową wersją językową - hiszpańską. Danka z Radkiem rano spotkali się w Albercie, gdzie kupili zapasy mleka. Dzięki naszemu zużyciu wspieramy przemysł mleczarski w dobrej kondycji. Kupiliśmy tyle mleka, jak duże przedszkole. W drodze od lekarza wpadła do nas Lenka P. z nieprzyjemną informacją - jej stan zdrowia jest wciąż zły, więc L4 się przedłuży. Jana wyciągnęła koleżankę po dwóch latach przerwy z powodu chorego ramienia, na badminton. Koleżance po piątym odbiciu coś przeskoczyło w plecach, więc pozostałą część spotkania grała sama z dwoma przeciwniczkami. W niedzielę już na szczęście udało jej się przejść parę kroków i utrzymać kubek w prawej ręce. W weekend Šára okiełznał swoje nerwy w Trojanowicach, gdzie pracował w ogródku, nosił drewno na zimę i przerzucał kompost. Rodzina Špalków była w niedzielę po południu u Kaplanów. Było ładnie, więc próbowali puszczać latawce. (FOTO) Jana poczęstowała ich lekko przypalonym ciastem, ponieważ musiała wciąż kołować między kuchnią a ateleriem, by ocenić swoje obrazy. (FOTO) Sezon na grzyby jeszcze się nie kończy, Mirka przesłala nam zdjęcie swoich zdobyczy. (FOTO) Milan skomentował wysyłanie podobnych zdjęć jako sadystyczne. jam
41. tydzień
07. 10. 2013 07:54 Tomáš Hric
07PAŹ
Marušky.jpg __ W poniedziałek__ Danka przypomniała nam, że jest ostatni wrześniowy dzień, więc każdy z nas starał się uporać się z zaległościami. No nie, żebyśmy ich mieli jakoś dużo... :-) Jirko Š. będąc na urlopie odbył kilka wideorozmów z kolegami z zespołu rozwojowego na temat możliwości udoskonalenia PROe.biz. OK, zaliczamy Wam te starania jeszcze do wrześniowych. Wtorek był dniem W, Jana i Jana rozpoczęły swój wernisaż pod nazwą "TRÓJKA". Młody pan Špalek rozpoczął konsumpcję kanapek jeszcze przed rozpoczęciem, a Danka z Radkiem uwierzyli, że lampa jest wazonem. Atmosfera była wspaniała, wszystkim gorąco polecamy. (foto 1 i foto 2) Jarda C został lektorem w ramach seminarium Zarządzanie strategiczne zakupami oraz strategie zakupów. Obaj słowaccy Peťowie zostali wysłani na przedobiadowe spotkania i jedno poobiadowe szkolenie. Z trzech spotkań odbyły się cztery. Tyle obiecali klientom, że mają co robić do piątku. Wieczorem dzwonili do Kristy, czy można wykorzystać człowieka w 110%. Krista natomiast uważa, że "kto w nocy śpi, praca się mu gromadzi". :-) __ W środę__ Jana V. i Jirko Š. pojechali pociągiem do Pragi. Mała Lenka zarezerwowała im miejsca obok siebie. Miejsca siedzące się zgadzały, wagony jednak nie bardzo. Dzień przebiegł w bardzo szybkim tempie i okazał się bardzo udany, Lenka zmieniła im rezerwację pociągu i wysłała z powrotem do Ostravy - udało jej się ponownie wkupić w ich łaski. Danka analizowała końcową wersję skróconej instrukcji. Miała być bezbłędna i bez żadnych literówek... Ale fotografie są ponoć świetne! Šáro pojawił się w pracy po paru dniach śmiertelnego "katarku" i niewyleczalnej "temperaturki". Janča Z. została zaproszona na wesele, więc poszła kupić sukienkę. Sukienkę o wartości 1800 koron kupiła za 300 koron i 5 EUR. Motto ZuzKi "leniwa gęba - gwarancja nieszczęścia" po prostu nie sprawdza się. __ W czwartek__ poczuliśmy Święta Bożego Narodzenia. Danka otrzymała pierwsze paczki z prezentami dla rodziny, a jej uśmiech mówił nam, że przedświąteczne zakupy w pośpiechu będą dotyczyły nas wszystkich, tylko nie jej samej osobiście. Šáro zabrał ze sobą w podróż Sváťę i jako prawdziwi Czesi pojechali do browaru. Ponoć w sprawach służbowych. Znalezionych 12 puszek kwasu chlebowego w bagażniku samochodu jest owiane tajemnicą, a wersje obu panów nie zgadzają się. Słowaccy Peťowie ponownie wyruszyli w podróż służbową, tym razem oprócz szkolenia czekało ich jedno spotkanie i wizyta na poczcie. Peťo młodszy nie lubi wysyłać większej liczby listów, więc zadaniem tym obarczył Peťę starszego. Ten wykorzystał swój wdzięki i pani przy okienku obsłużyła go w ciągu 2 minut. Młodszy ma wiele do nadrobienia, jeszcze nie udało mu się czekać krócej niż 15 minut. __ W piątek__ rano odbył się tradycyjny badminton. Tym razem doszło do debla, ciekawym jest, iż nikt się nie zmęczył, nie doszło do żadnego urazu i tak właściwie to nie wiemy, kto wygrał. Maruška i Naty zsynchronizowały swoją odzież i w pracy pokazały się na fioletowo. Włosy koloru blond, według świadków, noszą od poniedziałku do niedzieli. Musieliśmy to udokumentować. U księgowych pustki, mała Lenka jest na urlopie zdrowotnym. Maruška strzepała czterodniowy proch z instrukcji recepcji. Polski zespół prezentował PROe.biz oraz eAukcje w firmie spożywczej. Wszystko poszło zgodnie z planem, teraz tylko muszą uzgodnić termin testowania. Jedloš odwoził swoją Verčę na wernisaż do Piešťan. Verča chciała być incognito, więc Jedloš zaplanował jej tylko jeden wywiad dla telewizji. W drodze powrotnej zabłądzili gdzieś pomiędzy Bratysławą a Makovem, ale w sobotę rano już byli w domu. Słowacki Peťo - ten młodszy - po roku konfigurował jedną aukcję. Skopiował tą z zeszłego roku i stwierdził, że nie rozumie jak mógł ją w takim stanie zatwierdzić. W końcu (sam) pochwalił się, że przynajmniej widać postępy, które uczynił podczas całego roku. __ W weekend__ Jardo C. dostał motywację i chodzi biegać jeszcze przed tym niż wszyscy się obudzą. My pozostali dobrze wiemy, jak w sobotę o siódmej rano może to wyglądać (foto 1 i foto 2) Špalkowie pojechali na Štramberk, gdzie mała Nelinka pozwoliła sobie narysować na twarzy niespodziankę dla babci. Żeby niespodzianka przetrwała zadecydowała o tym, że nie będzie się myła i będzie spała na siedząco. (foto) Mikulášowie pojechali na karuzele, gdzie Melisska dostała balon. Radość małej stała się również radością tych większych, kiedy stwierdzili, że balon napełniony jest helem. Beatka pojechała na 33. Rawa Blues Festival w Katowicach. Było super, bomba, wspaniale... tutti-frutti... (foto) Radek z zespołu księgowych zabrał swojego syna na hokej do Ołomuńca. W drodze powrotnej okazało się, za zapomnieli plecak, w trybie natychmiastowym został dowodzącym operacji "Uratuj plecak Polaka". Sprawozdanie brzmi: operacja zakończona pomyślnie, jednostki powracają do bazy, firmowy telefon komórkowy (ku uldze Radka) wciąż w plecaku... PeMi
40. tydzień
30. 09. 2013 08:57 Tomáš Hric
30WRZ
Radek_Hukvaldy.jpg W poniedziałek Lenka Pavlíková wróciła do nas z urlopu z Hiszpanii przywożąc ze sobą zapalenie ucha. Wystraszyła cały zespół księgowych wizytą u lekarza, ale do pracy zdążyła na czas. Poniedziałek jest dniem narad. Staraliśmy się między innymi jeszcze bardziej udoskonalić usługę Houston, help me! Jana miała zapracowany dzień. Rano spotkanie z klientem, a później seria narad. Po pracy była obejrzeć salę wystaw, wernisaż prac jej i szefa zbliża się szybkimi krokami. Danka próbowała nowej metody walki ze zmęczeniem, szła spać już o wpół do dziewiątej. O dziwo, następnego dnia o wpół do siódmej czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż w chwili, gdy kładła się do łóżka. We wtorek po dłuższej przerwie zespół IT odbył naradę. Tyle było do omówienia, że poranny squash poszedł w odstawkę. Jana wstała już o trzeciej nad ranem i wyruszyła do Pragi. Žanda tak zaplanowała jej dzień, że pomimo najlepszych chęci nie zdążyła na pociąg powrotny. Złapała następny, na szczęście udało jej się odzyskać pieniądze za bilet. Jedloš konfrontował swoje poglądy polityczne z przedstawicielami partii prezentujących się na Placu Masaryka (patrz foto) z takim zapałem, że zapomniał o obiedzie. Rannych nie odnotowano, jednostki interwencji tym razem nie były potrzebne. W zespole słowackim zadzwonił telefon, odebrała go ZuzKa i poinformowała rozmówcę, że 90% zespołu odbywa właśnie naradę, 2% jest w podróży służbowej, a 1% określiła jako niedostępny, o reszcie nie wspomniała ani słowem. W rzeczywistości w sali konferencyjnej była Krista, Peťo natomiast był w podróży służbowej. Przez resztę dnia wszyscy zastanawiali się o co Zuzce chodziło z tymi procentami. W środę Jirka Špalek był w Bratysławie na spotkaniu, gdzie uzgodnił customize, a następnie pojechał do Němčiček przygotować wszystko na warsztaty. Była piękna pogoda, więc włączył komputer w ogrodzie i pracowało mu się naprawdę dobrze. Z Peťą z zespołu słowackiego dzień wcześniej zorganizowali wyścig, zwycięzca Jirka ironicznie dopytywał się Peti, który błądził po Papundíkových Mendíkoch, gdzie utkwił. Peťa miał ochotę na niegrzeczną odpowiedź, ale w końcu zdecydował się po prostu przyznać, że od Němčiček dzieli go ok. 50 minut drogi. Niko już trzeci dzień z rzędu przychodził do Lucki, kładł jej głowę na stole i chwilę stał nad nią pochylony, a następnie pozostawiał ją w tajemniczej pozycji z głową ułożoną na stole. Dopiero w środę okazało się, że zakrapla jej ucho z powodu zapalenia, którego nabawiła się podczas urlopu w Hiszpanii. W firmie zaczął być odczuwalny nieprzyjemny zapach. Nikt nie chciał się przyznać, ZuzKa stroiła sobie żarty z Mirki i szefa. Po południu zaczęto podejrzewać pracowników, którzy konserwowali dach. Jana w podróż służbową zabrała Sváťę, pierwsze umówione spotkanie zostało niestety odwołane z powodu choroby. Na szczęście dzwonił nasz były klient, prosząc o możliwie szybkie spotkanie. No po prostu fart. :-) W czwartek Danka w końcu się odważyła i zainstalowała na swoim Apple nowy system operacyjny iOS7. Dziecięcy wygląd ikon bardzo ucieszył Adélkę, Danka natomiast padła ze śmiechu widząc spotkanie, które zaplanował jej sam telefon. Dziś o 17.00 czeka na Ciebie cmentarz. Adélka grzecznie zapytała, czy tam właśnie pracuje. Smród nie zniknął, a ZuzKa żartowała, że ukryła w firmie martwego psa. W Němčičkách przebiegło przygotowanie na konferencję eBF z większością prezentujących oraz dyskutantów będących częścią programu. Było to bardzo przyjemne spotkanie, które ożywił Arnošt Vašíček znany specjalista rzeczy nieznanych i niewyjaśnionych, który pokazywał nam dowody potwierdzające wizytę UFO na ziemi oraz raczył nas strasznymi historiami o duchach. Następnie wszystkim obecnym kobietom czytał z dłoni. W piątek rano słowacki Peťo wracał z Němčiček. Zabrał Martina Wiedermana, którego Lucka Popková w drodze do Němčiček oznaczyła szoferskiego kibica. Monika z hotline po dwóch tygodniach dograła partię szachów z Jedlošem. Monika całą sprawę traktuje jako nauczkę, Jedloš natomiast z chęcią powtórzyłby taką partyjkę. Zagadka tajemniczego smrodu została rozwiązana. Zuzka we wtorek zadecydowała, że zacznie żyć zdrowo i kupiła sobie kalarepę. Niestety skończyło się tylko na takim zamiarze, a w piątek kalarepa klejąca się w plecaku zalała cały NAR. To jednak nie koniec, Zuzka w piątek zniszczyła swój telefon komórkowy, a Ondra przez pomyłkę w fastfoodzie na Rohlence wyrzucił jej modem. Niestety zorientowała się dopiero w Ostrawie. ZuzKa przeprasza wszystkich za wcześniejsze żarty. W weekend Peťo nie wytrzymał presji społeczeństwa i wziął swojego potomka do lasu na grzyby. Jednego znalazł. Jirka Špalek zmienił nazwisko i kwalifikacje, został dr Drwalem, udało mu się ściąć stumetrową sosnę (patrz foto). W niedzielę Radek z Míšą i Mirką pojechali na Hukvaldy, gdzie odbywały się uroczystości świętowacławskie. Peťo razem z rodziną byli puszczać latawca kupionego w sklepie. Po rozpakowaniu na łące zgubił im się jeden z elementów. Jego partnerka Lucka stwierdziła, że prawdziwy mężczyzna powinien mieć nóż w kieszeni i umieć wystrugać zgubiony element, Peťo jednak wiedział, że prawdziwy mężczyzna nosi w kieszeni kartę kredytową, dzięki której może kupić nowy latawiec, co sam zrobił. Janie w końcu udało się wybrać do lasu i znaleźć swoje pierwsze tegoroczne grzyby! Pomimo tego, że część grzybów już zebrano, sytuacja w lesie przypominała miejscami tłumy na praskim Placu Wacława. Jej cel - grzyby na porządny gar sosu został osiągnięty. Szef był wieczorem w kinie na filmie o Zuzanie Mnichnové. Kino gościło Jirkę Němcovą. Šára
39. tydzień
23. 09. 2013 07:42 Tomáš Hric
23WRZ
Civita.jpg Poniedziałek Jirka Š zdecydowanie rozpoczął dzień od dentysty. Wszystko było w porządku, więc mógł wrócić do pracy. Ondra miał urodziny i ugościł nas wyśmienitym ciastem i babką. Nie ukrywał, że wszystko przygotowała dla niego Evička, dlatego posyłamy jej dużą pochwałę. Szef jeszcze nie wrócił z urlopu, więc słodkości go ominęły. Posłał nam fotografię wymierającego miasteczka Civite di Bagnoregio. W miejscu mostu dla pieszych na zdjęciu, który w niektórych miejscach znajduje się na wysokości 100 metrów nad ziemią, niegdyś znajdował się szczyt górski. Stał na nim klasztor i prowadziła tędy droga do Civity. Pewnego dnia szczyt osunął się do przepaści. Jarek Cirkovský zamykał biuro w Pradze, aż tu nagle usłyszał odgłos przedmiotu spadającego na podłogę. Była to połowa właśnie złamanego klucza. Przygoda jakich mało! Danka była wieczorem z Adélką w teatrze na Ivie Bittovej, która śpiewała z dziećmi ze studia operowego. Dziewczyny posmakowały troszkę kultury. Jedloš ze swoimi byłymi kolegami z uczelni poszedł do Lucerny na koncert wschodzących walijskich nadziei - Man Without Country. Nie zapomniał sfotografować konia, który był jakiś dziwny. (FOTO) We wtorek rano szefowi zadzwonił telefon komórkowy. W nocy wrócił z urlopu dzień wcześniej, żeby mógł pobyć jeszcze "w tajemnicy" jeden dzień w domu. W telefonie rozbrzmiewał śmiech ZuzKi, która poinformowała go, że odkryto jego tajemnicę, czy więc w związku z tym pojawi się w firmie. Udało mu się wywalczyć jeszcze jeden dzień wolnego, ale był bliski kapitulacji. W godzinach porannych odbyła się mała narada, podczas której dyskutowano na temat nagłośnienia podczas konferencji eBF oraz tłumaczeń ustnych na język angielski i polski. Nelča po dwóch tygodniach urlopu starała się ogarnąć morze wiadomości e-mail i wszystkie powstałe zaległości. Była na wizycie u lekarza i na usg widziała, że mały zdrowo rośnie. Jedloš z Verčą byli oglądnąć nowe mieszkanie. Było ładne, więc od razu umówili się z jego właścicielami. W środę przyjechał pan audytor i odbył się audyt wewnętrzny. Wszyscy jesteśmy ciekawi, jakie są rezultaty. Niczego nie powiedział, ale uśmiechał się. Szef stwierdził, że w pierwsze dni pracy po urlopie powinno się rozwiązywać tylko łatwe i przyjemne zadania. Jana jechała na spotkanie z klientem w sprawie upgrade. Na spotkaniu wszyscy odganiali małą muszkę owocówkę, która nie dawała im spokoju. W pewnym momencie Jana zaczęła kaszleć, wypiła wodę i stwierdziła, że teraz to już wszystko będzie przebiegać bez problemu, muszka już nie zaatakuje, ponieważ właśnie ją połknęła. Powiedziano jej, że jest bardzo dobrym łowcą. Lukáš K podróżował z Šumavy i śpieszył się, by w Pradze przesiąść się na pociąg. Mógł jechać przez Pilzno i po autostradzie, albo labiryntem przez wioski. Wybrał drugą możliwość i wjeżdżając do Pragi usłyszał z radia, że autostrada jest zakorkowana i wszystkich czeka godzinowe spóźnienie. Na pociąg zdążył bez problemu. Danka z Marušką po pracy odwiedziły Monikę. (FOTO) Monika wszystkich pozdrawia, już bardzo cieszy się na drugie maleństwo. Za trzy godziny Teadáš i Adélka tak nabałaganili, że miała co robić chyba do rana. W czwartek Lucka jeszcze pracowała z domu z przeziębieniem i strasznym katarem, kiedy dzwoniła do niej Jana, nie wiedziała jak rozwiązać problem zbyt małej liczby rąk - w jednej trzymała telefon, a w drugiej chusteczkę pod nosem. Po południu na rynku pod oknami firmy rozpoczęło się muzyczne show z muzyką folklorystyczną. Koledzy z IT zaprosili na show do swojego biura, które znajduje się w strategicznym położeniu - ma okna wychodzące na rynek, wszystkich pracowników po 40. Przed zakończeniem wyborów lepiej nie otwierać okien. Na naradzie szefa i Jirki C z MKG nie było szans, by omówił nawet pierwszej połowy zadań. Umówili się więc na kontynuację następnego dnia. ZuzKa pisała do Portugali i szukała odpowiedniego samolotu, który umożliwiłby szybką podróż gościa po wystąpieniu na ostrawskim eBF do Lizbony na obrady parlamentu. Bardzo się przy tym wkurzała. Lukáš K stwierdził, że chyba grzyby będą rosły, ponieważ widział jak sprzedają je na korytarzach urzędu, który odwiedził. W piątek wcześnie rano koło godziny trzeciej, Jedloša obudzili wściekli i mokrzy sąsiedzi. Pękł mu odpływ wody do pralki. Na szczęście już znalazł nowe mieszkanie. Jirka Š z Lenką K pojechali do Pragi na spotkanie z aktualnym klientem o możliwości rozszerzenia świadczonych usług. Przyjemne zakończenie tygodnia. Szefowi z nieczego nic przestały działać na laptopie niektóre klawisze klawiatury, Jirka Fabík profesjonalnym głosem psychologa uspakajał go, że wszystko będzie w porządku, nie może się aż tak denerwować. Danka zebrała na jedną kupkę wszystkie karteczki i notatki, stworzyła z nich listę nierozwiązanych problemów. Wg długości listy stwierdziła, że do końca roku ma co robić. Morawski zespół zasiadł po południu do dłuższej narady. Udało im się omówić wszystko, tj. klientów, możliwe transakcje, gotowanie, urlopy i jazdę konną. W weekend niektórzy poszli do lasu, by sprawdzić, czy jeszcze rosną. Jeden z nich w sobotę znalazł ponad sześćdziesiąt sztuk, w niedzielę następnych dwadzieścia. jam
37. tydzień
09. 09. 2013 09:09 Tomáš Hric
09WRZ
Foto-1-Jirko-Š.jpg Poniedziałek Jirka Š. już spędzał na rowerowym urlopie w Południowych Morawach. Piwniczki winne i przepyszne wino nie mogły go rozczarować. Informacja o przejechanych 80 km brzmi wiarygodnie, ale do dnia dzisiejszego nie wiem, czy chodziło o dzienną liczbę przejechanych km, czy tygodniową. Martin D. z Houston pokazał, że jest Panem swojego telefonu. Jana Z. odważyła się odebrać rozmowę i od razu jej się za to dostało. (patrz foto). Z urlopu wrócił słowacki Peťo. Krista przygotowała dla niego tylko 13 zadań do realizacji w czasie jednego tygodnia. Peťo obiecał, że do końca września z pewnością zdąży zrealizować połowę. Lukáš V. został podwójnym wujkiem. W poniedziałek wieczorem nagle zadzwonił do niego szwagier z informacją, że zapomniał aparatu. W przeciągu paru minut Luky zgasił fajkę wodną, zabrał aparat i "przeleciał" przez Ostrawę, by na porodówce usłyszeć, że mała Zuzanka nie mogła już dłużej czekać z przyjściem na świat :-) (patrz foto). We wtorek szef stwierdził, że skoczy na Słowację i spotka się z wszystkimi providerami PROe.biz. Mirka H. otrzymała polecenie umówienia spotkań, Dana O. zajęła się zakwaterowaniem. Peťo już wiedział, jak to wygląda w Pensjonacie Berg. Powiedział Dance, żeby koniecznie przekazała, że przyjedzie Kaplan i Mikuláš, a oni już będą wszystko wiedzieli. Danka nie zdążyła w całości wymówić nazwiska "Kapl...", a pokoje już były przygotowane. Squash - po urlopach w końcu odbył się turniej z odpowiednią liczbą zawodników. Wszyscy dobrze się bawili z wyjątkiem Lukiego. Pękła mu rakieta, a buty się niemiłosiernie ślizgały. Przegraną w jednym secie z tego względu traktuje jak wielkie zwycięstwo. Wolf przyszedł do pracy po paru godzinach spania. Do północy telefon uczył Wolfa po chińsku, do drugiej na ranem Wolf uczył telefon po czesku. Wolf zwyciężył. Środa była dniem, kiedy to Radek z księgowości ogłosił, że zbyt dużo już tego fakturowania, więc on bierze urlop, żeby odpocząć przy US Open. Słowacki Peťo przeprowadzał szkolenie w miejscu postojowym Zelenač dla natrętnych czarownic. Wystarczyło wspomnieć, że inspekcja handlowa i on sam to właściwie jest ta sama instytucja, a w przeciągu minuty czarownice Angelika i Erika stwierdziły, że również pozostałe miejsca postoju mają potrzebę poznania swojej przyszłości. W Bratysławie szef odbył jedno wieczorne spotkanie, po nim rozmawiał z Tomem Trenklerem i Peťą na „tematy generacyjne”. Jego generacja świętuje 60 lat, generacja Toma zaczyna odwiedzać lekarzy, a ta Peti żeni się i wychodzi za mąż. Monča z Huston wieczorem pomyślała, że czwartek mogłaby rozpocząć od połowy dnia wolnego. Tylko pomyślała... :-) Mała Lenka napisała Marušce i Radkowi instrukcję jak odbierać telefon, jak otwierać drzwi i ogólnie jak wszystko robić, kiedy ona będzie na dwutygodniowym urlopie. Kto by powiedział, że również Niko wybiera się na dwutygodniowy urlop... Czwartek Šára i Piotr rozpoczęli od podróży już po czwartej rano. Pierwsze spotkanie odbywało się o wpół do dziesiątej, ale 400 km od Ostravy. Luky wyrabiał nowy dowód osobisty. Dopiero za trzecim razem pracownikowi IT udało się złożyć podpis - maszyna przy jego zawrotnej szybkości po prostu nie dawała rady. Następnie razem z partnerką poszli na porodówkę odwiedzić małą Zuzankę. Wzrok jego partnerki powiedział mu, że jego chyba też to nie minie. Honza Š. wziął rower i razem z kolegami lubowali się pięknymi koniakowskimi widokami. Honza poleca w szczególności rzeźbę w kamieniu "Sen małego prosiaczka". (patrz foto) Monča zaraz po nasunięciu się myśli o wolnej połowie dnia stwierdziła, że w piątek (w bardzo przyjemną godzinę, tj. 5.50 rano) pójdzie z Ondrą na badminton. W piątek Danka G. rozpoczęła swój długi weekend, który otrzymała od pracowników NARu jako prezent na urodziny. Wszystkim podziękowała w wiadomości: basen, okład bagienny, whirpool, wizyta w kilku saunach, masaże, spacery po promenadzie i picie Vincentky, kaczka z knedlikiem i kapustą" tak bardzo je wymęczyły, że "potem już nie ruszały się z łóżka, popijały wino i oglądały Alicję w Krainie Czarów"/ W skrytości ducha zazdrościmy i cieszymy się, że w końcu mogła odpocząć. Jeżeli nie chcesz zachorować, nie odwiedzaj lekarzy! To nowe motto Šáry. Lekarz rodzinny stwierdził, że coś jest nie tak i zlecił badania, skąd zupełnie zdrowego Šárę posłali na następna dwa badania. Sobotę Majka S. spędziła niedaleko Strečnej, gdzie odbyła się rekonstrukcja walk partyzanckich i Niemców z okresu II wojny światowej. Ponoć było na poziomie. (patrz foto) Wieczór spędzili z małżonkiem na koncercie Zuzki Smatanovej. Šára i Iva wspominali na stare czasy, na działce piekli kiełbaski, ziemniaki i chleb. :-) (patrz foto) Mirka pisała, że pod Pradziadem "tłumy jak na Placu Wacława w Pradze". (patrz foto) Wujek Luky aż do pory obiadowej zajmował się swoją starszą siostrzenicą w ZOO (patrz foto), wieczorem pilnował młodszej. :-) W niedzielę słowacki Peťo powiedział, że kupi swojej Lucce rower i pojadą na wycieczkę. Lucka jego pomysł switowała słowami "Dlaczego ktoś kupuje rower pod koniec sezonu". (patrz foto) PeMi
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ