W poniedziałek było wolne i wszyscy z niego należycie korzystali. Andy wyprawiła Tobiasa na tygodniową zieloną szkołę. Tobi dobrze się bawił – FOTO. Wracał do domu z podbitym okiem. Wyjaśnienie, że kamień dał mu buziaka w trakcie zabawy w wojnę wszyscy w domu przyjęli. Jirka Š. kurował się z katarku. Musiał odwołać squash we wtorek. Twierdzi, że z katarkiem nie da się uprawiać sportu. Jirko! My, mężczyźni, rozumiemy. Cieszymy się, że przeżyłeś. Niezbędnych witamin na start tygodnia w pracy dostarczył nam we wtorek rano poczęstunek od Hanki. Pyszna babka i dużo owoców. Wspaniała kombinacja. Jana i Milan pojechali położyć wieniec na miejscu śmiertelnego wypadku kolegi Martina Návrata. Martin był inicjatorem powstania NARu. To już 25 lat, ale niektóre rany nigdy się do końca nie zagoją, nawet po tak długim czasie FOTO. W środę rano poszedłem do pracy wcześniej i powiem wam, że przeżywa się szok, kiedy w maju mamy –1°C. Niko potrzebował pomocy z przełączeniem sieci elektrycznej w serwerowni. Wszystko się udało i nikt nie zauważył przerwy w pracy. Kto chciałby się dowiedzieć, czy naprawdę jesteśmy tam sami, niech mi napisze, chętnie was tam zabiorę :-). Jirka C. miał być na naradach, ale nie był i wcale o nich nie zapomniał. Pojechał na zapisy do przedszkola, gdzie miał być, ale zapomniał. Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. Tę informację przekazał mi ktoś inny, więc właściwie mogło być zupełni inaczej. Juraj postępował zgodnie z instrukcją Jirki Š. Poszedłem to sprawdzić, ponieważ zadanie zostało wykonane źle. Jirka Š. się pomylił, na co nie liczył ani sam Jirka, ani tym bardziej Juraj. Dobrze przypomnieć sobie post scriptum – przecież to nie robot. Idę sobie po korytarzu i słyszę nagle Lili: – Piotrek, teraz rozerwę ci koszulkę – no wierzcie mi, w tamtej chwili zgłupiałem :-D. Później okazało się, że jest to taka serbska tradycja dla świeżo upieczonego taty. Wypróbuję to na Lili, kiedy zostanie mamą, tradycja to tradycja, trzeba jej dotrzymywać. Adík Jirky Š. zaczął chodzić na kółko taneczne. Dzisiaj miał występ i według rodziców poradził sobie śpiewająco. Coś mi mówi, że taniec ma po mamie :-). Tomáš miał uroczyste czwartkowe przedpołudnie. Z fanfarami zrobił sobie ostatni zastrzyk w brzuch – tutaj foto (igły, nie brzucha, nie bójcie się). Tom pisał, że to na rozrzedzanie krwi, ale cały swój wpis wysłał w jakimś dziwnym języku, więc nie wiem. Kamila płakała jak bóbr. Ale nie bójcie się, z wrażenia. W przedszkolu dzieci razem z paniami zrobiły dla mam kosmetyczki, które były na zamówienie z DARABAGS. Dowód tutaj. Zastanawiamy się, czy to balonik, czy drzewko, ponieważ mamę samą w sobie pozna każdy (psst, to ta w środku, nie ma za co). Piękny prezent. Aby dotrzymać obietnicy, zdradzę wam skąd przezwisko 100Korunka (50 Cent w porównaniu do mnie był połowiczny) tudzież 100K. Były czasy, gdy wyglądałem tak – FOTO. Musiałem wybrać między karierą słynnego hip-hopowca a NARem. Pieniądze, sława, kobiety – zawsze był to dla mnie priorytet, dlatego jestem w NARze. W piątek dotarły do nas zaproszenia. Bez komentarza. Pożyczę słowa koleżanki – „No w końcu”. Popatrzcie tutaj. Radek wpół do 3 rano o mało nie oberwał w głowę książką. Spadła mu z półki. I nie zgadniecie nazwy – „Dla chorowitych – Jak stworzyć pacjenta”. No powiedziałbym, że książki o piłce nożnej są bezpieczniejsze. W piękną niedzielę pobiegłem pierwszy półmaraton. Nie trzeba było dzwonić po karetkę. Mięśnie posmarowałem później żelem chłodzącym, dobrą godzinę miałem lodowaty zadek. I znów Radek. W piątek pojechał na koncert Tomáša Klusa. W sobotę do cieszyńskiego teatru – Piosenkarz. Wszędzie towarzyszyła mu Míša. Tyle kultury, nie mogę napisać, że zazdroszczę :-D. Jirka Š. w weekend się doczekał. Upiekli w domu te wspaniałości – FOTO. Żeby było jasne, piekła Eva. Tutaj dam wam dowód – FOTO, że mój syn to zuch. Klocki rozumiem, ale jak nauczył się tak szybko pisać, tego nie rozumiem. W każdym razie mama bardzo się ucieszyła. A na zakończenie najpiękniejsza wiadomość – mała Olivia przyszła do nas w niedzielę po obiedzie. Ona i Krista mają się dobrze. Gratulujemy! 100K
Tobogan / 18. tydzień
09. 05. 2017 09:18 Jan Šlachta
09MAJ
Tydzień zaczął się od Święta pracy, więc bez pracy :-) Danka tradycyjnie świętowała z Adelką w cukierni, a później przeniosły się do parku na rolki. Andrejka Š. kibicowała Tobíkowi na turnieju w piłkę nożną w Czeskim Cieszynie, gdzie jego zespół skończył na pięknym 2. miejscu! Gratulujemy! :) Kamča również nie siedziała w domu i ruszyła z kolegami i rodzinką do DOV – FOTO. We wtorek przyjechała Lucka i jej obecność wszystkich nas nie tylko uradowała, ale umożliwiła zejście lawiny narad w zespołach i postępu w zespołowych mini projektach. W środę Jirka Š. i Niko zaczęli wypełniać ankietę dla klienta, która liczyła zaledwie 400 pytań. Nam jednak żadne wyzwanie nie straszne i bez problemu dali radę :-). Honza Š. i Radek pojechali kształcić się i dobrze bawić na spotkaniu z Jaroslavem Duškiem, gdzie zgodnie z oczekiwaniami świetnie się bawili. Malcolm, jak wiemy, nie może usiedzieć na miejscu i w środę po pracy pobiegł w sztafecie, w której razem z kolegami zajęli 3. miejsce! Gratulujemy! :) FOTO. W czwartek premier bawił nas (i pół świata razem z nami) bajką o tym „Jak nie podał się do dymisji, a prezydent tę dymisję przyjął”. Odbyło się uroczyste włączenie nowej drukarki w księgowości. Niestety radość z nowego nabytku nie trwała długo, ponieważ po kilku wydrukowanych stronach odłączyli prąd w całym pionie. Niko podał zabójcze tempo i energicznie przebiegając między piętrami dał radę uratować sytuację i znów był prąd, z czego przede wszystkim cieszyła się Maruška, która gorliwie drukuje sprawozdanie finansowe. ZuzKa i Kamča spotkały się z partnerami od organizacji 6. sceny eBF. Trójjęzyczne spotkanie przebiegało w dobrym nastroju i skończyło się obietnicą wzajemnej współpracy i wsparcia. :-) Jirka Š. był z sukcesem na czterech przyjemnych spotkaniach u bratysławskich klientów, podczas gdy jego córeczka Nelinka malowała na świetlicy na szkiełkach, a później wydała na te wyroby wszystkie pieniądze od taty. :-) W piątek odwiedziła nas Nataša i wydaje się, że po Baby Boomie idzie do nas Wedding Boom! Nataša przyszła podzielić się z nami wspaniałymi bułeczkami ślubnymi, którym nie zrobiliśmy zdjęcia, ponieważ zostały zjedzone zanim zdążyliśmy je udokumentować oraz radosną nowiną, że już za 14 dni będzie wesele! Gratulujemy! :-) Danka jako pierwsze miała angielski w nowo umeblowanej pracowni i starała się skupić na wykładzie Malcolma, ale w głowie miała jak w Babilonie i nieustannie myślała o Proebizie, Josephine, Worklflow, a do tego po czesku i po słowacku. W sobotę Jirka Š. poszedł na chrzest płyty kapeli Nebe i było tak świetnie, jak przewidywał FOTO i FOTO. Do Radka przyjechała Mirka Horáková i razem spędzili Hutnický den w Třincu FOTO. Malcolm zamienił buty do biegania na dres kolarski i pojechał „na jedno” na Ostrawicę FOTO, a Andrejka miała babski wieczór, którego nie zepsuła nawet brzydka pogoda FOTO. Kaplanowie zorganizowali dla swoich przyjaciół wycieczkę do siedmiu tokajskich wsi z odwiedzinami węgierskiego miasteczka Tokaj, od którego cały region wziął swoją nazwę - FOTO. Milan mówi, że udało się przygotować porządny program. Z winiarni do restauracji, z restauracji na miejsce urodzenia Ferenca Rakoczego (aby było również trochę kultury), później od razu do wsi Viničky, gdzie był dzień otwartych piwnic. Stamtąd do domu do winiarza Matůša i kolejna degustacja. Drugiego dnia podobnie plus kawiarnia i cukiernia. Jasny program dla dojrzałych turystów - FOTO. Niedzielę Danka spędzała z kulturą i oglądała balet Trzej muszkieterowie. Igor cały weekend spędził w Bratysławie i naprawdę mu się tam podobało, tutaj na dowód są zdjęcia - FOTO, FOTO i FOTO. Pięknego tygodnia życzy Kamča.
Tobogan / 17. tydzień
02. 05. 2017 08:43 Jan Šlachta
02MAJ
Poniedziałek: Po tym, jak w weekend mieliśmy prawdziwą kwietniową pogodę, czekał na nas słoneczny i nawet ciepły poniedziałek. Według Danki G. ciepło wygląda jednak inaczej, mianowicie poniedziałkowy wieczór spędziła ze swoim łyżworolkarzem Adelką w Trojhalí, gdzie porządnie zmarzła, kiedy Adelka jeździła między skejtami. Wtorek pełen był nowych doświadczeń. Lukáš K. pojechał z Sofi na jej pierwsze oficjalne szkolenie w roli trenera M-teamu i szło jej jak po maśle. W drodze do domy zatrzymali się jeszcze u klienta, który oprowadził ich po hali produkcyjnej. Wraz z upływem czasu zaczęło nam się wyludniać biuro. Lili z Igorem po raz pierwszy pojechali sami do Chorwacji, a zespół słowacki pojechał na trzydniowy NAF do Bratysławy. Na wydarzeniu spotkało się około 80 uczestników, dyskutowano nie tylko w sali, ale również poza nią. Następnie wieczorem odbyło się spotkanie z klientami. Dla Kamčy było to pierwsze wydarzenie naszej firmy i już teraz bardzo cieszy się na kolejne. Jirka Š. był zachwycony przebiegiem NAFu. W drodze do domy podwiózł Honzę Vaška, z którym odbył gorącą dyskusję nie tylko na temat zakupów. Najbardziej zwariowany wtorek był jednak u Krompiewskich. Po tym, jak Piotr zrozumiał, że nie pękła rura w łazience, ale wielkimi krokami zbliża się poród, szybko pojechali na porodówkę, gdzie urodziła się piękna, mała Mila. W środę wszyscy gratulowaliśmy szczęśliwemu tacie, który według Ewy wyglądał dość świeżo. Podejrzenie, że Piotr małą „mało opił” od razu zostało zdementowane. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję jechać taksówką w Bratysławie, postępujcie według zasady „nie rozmawiać z kierowcą podczas jazdy”. Mianowicie pan dyrektor za tę samą trasę zapłacił dwie różne kwoty. W drodze powrotnej co prawda się nie nudził, ale za pogaduchy czekała go dodatkowa opłata. Ze względu na ponurą pogodę, która powoduje ogólną senność, w firmie zwiększyło się zapotrzebowanie na kawę, a co za tym idzie również na mleko. Na szczęście mamy Ivankę, która ruszyła uzupełnić zasoby. Sekundowali jej nasi firmowi gentelmani, którzy pomogli Ivance z zakupami FOTO. Cały tydzień głównym tematem w biurze była pogoda. Danka i Adelka kilkakrotnie w drodze do domu spotkały tęczę FOTO, następnie w czwartek Ráďa zgłaszał, że na zewnątrz pada gęsty śnieg, później w piątek z powodu nieustającego deszczu woda zaczęła nam przeciekać do biura i aby to nie było mało, starała się skopiować – z sufitu kapało prosto na drukarkę. Lukáš V. świętował urodziny i przygotował dla nas raw poczęstunek FOTO. Jirka Š. po południu ruszył z rodziną w kierunku Jeseników i podczas gdy w Ostrawie robiono zakłady, czy Ostravica wyleje czy nie, Jirka prawie utknął w śniegu FOTO. Pani Jana zrobiła sobie wycieczkę do Pragi na kabaret Dagmar Peckovej „Wanted”. Co prawda jadąc tam utkwiła w korku, ale piękne przedstawienie to rekompensowało. W Chorwacji pogoda również nie była całkiem dobra, ale Lili i Igor i tak dobrze się bawili. Prezentowali system na wydarzeniu naszego partnera. A ponieważ wydarzenie organizowane było na wyspie, popłynęli promem. Później oboje z sukcesem wygłosili prezentację i czekała ich droga do domu FOTO i FOTO. Na weekend znów zrobiło się ładnie, poziom wody w Ostravicy wrócił do normy. Lukáš K. jak prawdziwy mięsożerca przyjemnie spędzał sobotę na zabijaniu świni. Anežka pojechała z partnerem na długi weekend w Tatry. Jednego dnia przymrozek, drugiego mogli się opalać FOTO i FOTO. Mój weekend nie był tak interesujący. Zamiast uczyć się na zaliczenia, dopadła mnie prokrastynacja i zaczęłam sprzątać całe mieszkanie. W niedzielę Danka, nauczona poniedziałkiem, zapakowała grube skarpety i znów pojechała z Adelką na rolki. Pan dyrektor w niedzielę pokusił się o remont, ale rola artysty bardziej do niego pasuje. Planuje namalować martwą naturę z tulipanami. Mamy nadzieję, że pochwali nam się wynikiem FOTO. P.S.: gdyby ktoś znał jakąś złotą rączkę, kontaktujcie się z panem dyrektorem. Miłego tygodnia. Adela.
Tobogan / 16. tydzień
24. 04. 2017 09:04 Jan Šlachta
24KWI
Poniedziałek Wielkanocny: Jirka Š. z rodziną wracał w poniedziałek z wycieczki w Pradze, objechali rodzinkę, wyzbierali jajka i zaczęli przygotowania do kolejnego tygodnia w pracy. U Vyskočilów malowali jajka FOTO, pomagali Kubik i tata, który wolała malować rękami. Syn poszedł w ślady ojca i w końcu jajkami zajęła się mama Ivča. Pomalowane jajka trzeba było szybko chować przed Kubą, ponieważ bardzo lubi zdejmować z nich skorupkę. Kiedy później chodził z rózgą wielkanocną po rodzinie, najpierw bił sam siebie, ale za chwilę wszystko zrozumiał i zaczął celować w dziewczyny. Ivanka podzieliła się z nami emocjonującą historią z Wielkiego Poniedziałki: „Zaczęło się już w niedzielę przed snem, kiedy pod moim adresem zaczęły padać groźby, że dostanie mi się za cały rok. Więc nie próżnowałam i od razu jak tylko moja druga połówka zasnęła, poszłam dobrze ukryć rózgę. Rano obudziły mnie ciche, ale wściekłe przekleństwa i poruszanie się po mieszkaniu. Następnie usłyszałam grzebanie w szufladzie z łyżkami i zrozumiałam, co się dzieje. Szybko zamknęłam się w sypialni, czym podniosłam mu poziom adrenaliny, ale po wszystkich barwnych groźbach pokornie otworzyłam drzwi. To, co się później stało, na szczęście nie ma dokumentacji fotograficznej. Jednakowoż nie ma się co dziwić, że człowiek po świętach zaczyna chorować :-D.” Dobrze, że Wielkanoc jest raz w roku. Danka G. z Adelką również zamknęły się w domu i nigdzie nie wychodziły, zanim powietrze nie zrobiło się czyste. Po południu zachciało im się czegoś słodkiego, więc poszły z koleżanką do cukierni. Chorwacki Igor nie chodził z rózgą, ale zrobił sobie wycieczkę do Ołomuńca, gdzie spotkał się ze swoją koleżanką z Francji i poszedł z nią do indyjskiej restauracji, w której Igor zamówił Laal Maas. To, co stało się później, Igor barwnie nam opisał: „Wystarczy tylko powiedzieć, że kelner dwa razy wracał i pytał, czy jestem pewny swojego zamówienia. Pierwsza sekunda po spróbowaniu była OK, ale później zaczęło się FIRE SHOW. Zaczęło palić mnie całe gardło, a po wypiciu wody było jeszcze sto razy gorzej. Opanowała mnie dwuminutowa panika. Wierzcie temu, że taki posiłek pali trzy razy. W ustach podczas jedzenia, żołądek piecze jeszcze kilka dni później, a tego trzeciego sami dowiecie się, gdy spróbujecie. Ale Sweet lassi (indyjski napój) był świetny!” FOTO. Dzięki Igor, ale my nie musimy próbować wszystkiego ;). Trenki również nie chodził z rózgą, ale za to z sukcesem pozbawili go w szpitalu kamienia w nerce, który dokuczał mu od piątku. Radek z rodziną wykorzystał dzień wolny na wycieczkę na Prašivą FOTO. Pogoda im sprzyjała, nawet nie zmokli. Hance odwrotnie, pogoda nie sprzyjała. Weszła z partnerem na Praděd, na dole było pięknie, ale im byli bliżej nadajnika, tym robiło się gorzej FOTO. A aby nikomu nie było szkoda, we wtorek przywieźli pogodę z Jeseników ze sobą do domu :). Wtorek: Szef, Danka i Jirka Š. zaczęli dzień wspólnym śniadaniem. Zespół słowacki miał później naradę o NAFku, możemy być spokojni, są na finiszu. Sofia skończyła post przedwielkanocny, więc pierwszego dnia w pracy po świętach porcjowała baranka na Houstonie FOTO, co prawda ostrzem w drugą stronę, ale i tak jej się udało. Zuzka przedstawiła nam swoją nową prawą rękę Kamčę. My ją witamy i wierzymy, że będzie jej się między nami w firmie podobać. Honza C. na Houstonie próbował rozwiązać trudny problem. Pisał mail do człowieka, u którego nie było jasne, które to imię a które to nazwisko. W końcu podjął salomonową decyzję i zaczął mail słowami: Szanowny Panie Inżynierze. Po długim czasie znalazło się kilku entuzjastów sportu, którzy poszli po pracy na squash Juraj, Jirka Š. i Zuzka dobrze się bawili. Zuzce nie za bardzo szło, była zła na siebie, aż strach było patrzeć. Przy czym wygrała 6:0 z Jurajem. Zuzi, nie bądź dla siebie taka ostra. Środa: W środę obudziliśmy się w śniegu i wszyscy byliśmy tym niezmiernie zachwyceni :P. Zwłaszcza nasi handlowcy, którzy jeżdżą już na letnich oponach. Jirka Š. trochę się przez to stresował, ponieważ musiał jechać na Słowację przez Bílą. Na szczęście przejechał w porządku, po południu jednak usłyszał w radiu, że droga została zamknięta z powodu śniegu FOTO. Po drugiej stronie gór było sucho i pięknie, a po śniegu ani śladu. Trenkiemu leczenie w szpitalu przyniosło zapalenie żył, więc w środę, dzień po wypuszczeniu, był tam z powrotem. Zaczęto leczenie ręki, które nie bardzo pomagało i puchła coraz bardziej. Dlatego dzień później znów musiał pojawić się na pogotowiu, tam zmienili mu leki i zapalenie w końcu przestało się rozszerzać. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. Lukáš V. pojechał odebrać Kubika ze szkoły, po raz pierwszy został tam aż do 16:15. Zuch z niego, dał radę i witał tatę z uśmiechem. Lukáš V. nie wziął wózka, dlatego drogę z przedszkola Kuba musiał pokonać na piechotę. Cały czas rzucali się śnieżkami, Kubik rzucał w tatę, który musiał mu najpierw kulkę ulepić. W normalnych okolicznościach pewnie nie doszedł by sam do domu, a w taki sposób dobiegł do niego. Jak mówi Lukáš, do dzieci trzeba mieć podejście. Czwartek: Jirka Š. prowadził wykład na VŠ w Bratysławie, który skończył się oklaskami. Radek pożytecznie i przyjemnie spędził wieczór. Wziął udział w spotkaniu w bibliotece o nazwie „Stanislav Motl oraz sława i przekleństwo Lídy Baarovéj”. Pod koniec był czas na bardziej aktualne tematy. Piątek: Do Lukáša V. przyszły skarpetki do biegania. Jego wyposażenie pomału się rozszerza. Czasy, kiedy biegał w dresie i bluzie, dobiegają końca. Jedne skarpetki za 500 koron to sporo, na szczęście kupił je ze zniżką w promocji i na koniec kosztowały tylko 250 koron za parę. Podobno są super! Po pracy żegnaliśmy się z Ondrą Ž. z zespołu morawskiego w barze Dwa promile. Jak na to, że to pożegnanie, było bardzo wesoło. Zamknięcie, które według godzin otwarcia miało być o 22:00 Danka G., Zuzka i Andrea przeciągnęły do drugiej rano. Ondra od kolegów z zespołu dostał na pamiątkę kolaż z nowych zdjęć profilowych nas wszystkich FOTO. Ondrze życzymy powodzenia w nowej pracy i mamy nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Weekend: W sobotę wieczorem odbywał się w Ostrawie Nightrun. Z NARu biegł Lukáš V. i Malcolm FOTO. Malcolm skończył na 3 miejscu w swojej kategorii, co jest super wynikiem. Lukáš V. postawił sobie za cel biegać aż do 70-tki, utrzymać formę i również kiedyś stanąć na podium. Teraz jeszcze czas 47:57 nie wystarczył, ale zajęcie 50-ego miejsca to również sukces. Jesteśmy z was dumni chłopaki. Wyścig miał Start i Metę na placu Masaryka. Lukášovi wszyscy mogli pozazdrościć, ponieważ miał największą szatnię ze wszystkich – całe piętro NARu. Posłusznie zgłasza, że wszędzie za sobą zamknął i zgasił światło :). Trenki z rodziną wyruszył w sobotę do miasta na Street food festiwal, gdzie spróbował świetnych słodkich i słonych przekąsek FOTO produkcji tzw. „autek z jedzeniem” – foodtracks. Lucka K. podróżowała w sobotę z mężem na przyjęcie z okazji 30-stki kolegi. Tort przewozili z domu w bagażniku i kończyli go już na miejscu FOTO. Mimo trudnej i wyboistej drogi do górskiego domku, przekazali tort bez żadnych problemów solenizantowi. Peťa D. był z rodzinką na tradycyjnym grillowaniu kurczaków na wsetyńsku. Pogoda wciąż nie sprzyjała, było tak zimno, że kurczaki nad ogniem miały z tego powodu gęsią skórkę FOTO. W niedzielę rano Danka G. pojechała z Adelką jeździć na łyżwach, później były na obiedzie w Landek Parku i patrząc przez okno, gdzie raz było słońce a raz śnieg, zastanawiały się, czy pójdą się przejść, czy skorzystają z toru bobslejowego. Pod koniec znalazły się przypadkiem 600 m pod ziemią i obejrzały havířską łańcuszkową szatnię FOTO. Ja razem z dziewczyną Káťą odwiedziłem w sobotę w Výškovicach restaurację Stračena PUB, gdzie gotują dania z produktów ze swojej własnej biofarmy. Wszystkim mogę ten lokal polecić, jedzenie i napoje (piwo jagodowe) były wyśmienite FOTO, a obsługa bardzo miła. W niedzielę poszliśmy z Jurajem do kina FOTO na film „Masaryk”, który był naprawdę świetny oraz na film „Zaginione miasto Z”, tego z kolei na pewno nie możemy polecić :D. Wszystkim bardzo dziękuję za to, że nie zostawiliście mnie i wysłaliście mi mnóstwo historii. Życzę wam pięknego tygodnia. František S.
Tobogan / 15. tydzień
18. 04. 2017 09:22 Jan Šlachta
18KWI
W tym tygodniu zaszczyt przypadł w udziale mi, więc zaczynajmy nasz TOBOGAN. W poniedziałek zaczęło się od akcji. Jirka Špalek bał się, że będzie musiał zamówić jeszcze dodatkowy wózek do samochodu, ponieważ wyszło tak, że pomagał w przeprowadzce do innego miasta naszej Lucce, ale na szczęście tylko częściowo, a ona będzie nas dalej odwiedzać w Ostrawie. Ponieważ Jirka podróżował, z małym Adikiem na warsztaty musiał iść dziadek – robili papierowe koszyczki na wielkanocne jajka. Gdybyście przypadkiem potrzebowali pomysłu na prezent dla Honzy J., kupcie my atlas. Najpierw przez trzy godziny myślał nad tym, jak jedzie się do Bratysławy, a później zapytał, jakie państwo znajduje się na południe od Słowacji. Dobrze, że pan Google i nawigacja działają. We wtorek Jirka miał spotkanie ze słowacką rzeczywistością naszych poczt. Poszedł tylko odebrać jakieś papiery, pusta poczta, nigdzie nikt nie czekał, żadnej kolejki, a i tak zajęło im to 25 minut. A ja brałem udział w karnawale, który był na ostrawskim rynku i zrozumiałem, że nie zawsze można wierzyć cenom za gramy, ponieważ później miska haluszek wychodzi bardzo drogo :D FOTO, FOTO. We wtorek Ljilji i ZuzKa pojechały na konferencję do Budapesztu. Według Ljilji atmosfera była bardzo business, więc zgaduję, że zrealizowały wszystko, co chciały i przynajmniej trochę bawiły się w Budapeszcie FOTO. Ja osobiście bardziej zazdroszczę tego, że po konferencji pojechała na wycieczkę do Serbii odpocząć od tego pośpiechu w Ostrawie. Jirka w środę śpieszył ze Słowacji do domu, żeby skończyć pakowanie rzeczy, ponieważ miał zaplanowaną wycieczkę z rodzinką. Pojechali do Podiebradów, zwiedzili Karlsztejn i skończyli w Pradze. A ponieważ w Pradze jest super, zrobili tam aż 60 tysięcy kroków (nie wiem, kto z nich to liczył) i zdążyli pójść do kina, obejrzeć przedpremierowo „Dzieciak rządzi” – rodzice zachwyceni, dzieci dały radę, albo może odwrotnie. Zdążyli nawet obejrzeć wystawę lego, skydive arenę – może dzieci zostaną spadochroniarzami i patrzyli w lustra na Petrzinie FOTO i FOTO. Ponieważ ten tydzień był skrócony, już w czwartek czuć było piątkową atmosferę. Po niektórych było to widać bardziej, niż po innych, na przykład Danka zawołała mnie, żebym rozwiązał bardzo techniczny problem – nad „t” cięgle wyskakuje jej zmiękczenie/znak diakrytyczny – po dokładniejszym badaniu okazało się, że to tylko plamka na monitorze. I w ten sposób przechodzimy do długiego weekendu, a ponieważ był zielony czwartek, to wypiłem w piątek zielone piwo, jeden dzień do góry nogami :D FOTO. Rodzina Kaplanów pojechała na długi weekend do Włoch. Chwilę zostali w Lago di Garda, a później na dwa dni do Wenecji. Podczas wycieczki podziwiali szklarzy z Murano, smakowali dobrą kawę i sztukę w galeriach. Głównie korzystali ze słońca, którego u nas było mało FOTO, FOTO, FOTO, FOTO i FOTO. František z dziewczyną zdecydowali, że weekend spędzą na Słowacji i uprzyjemnili go sobie wejściem na miejsce pielgrzymek – Živčáková FOTO. Tomáš też zdecydował się spędzić święta na Słowacji, ale niestety w szpitalu. Znaleźli u niego kamień – miejmy nadzieję, że to diament, aby przynajmniej do czegoś te odwiedziny w szpitalu się przydały. Według Tomáša ten kamień to drań, ponieważ nie bardzo chce mu się wyjść. Poza tym szpital ok, ale po tej wizycie długo nie będzie chciał na niego patrzeć. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia FOTO. Coś weselszego. Ivana spędziła weekend z rodziną i wcale się nie nudzili. Obejrzeli stoły – 4 nogi i deska, albo może miały to być štoly (słowackie sztolnie), tutaj widać, że diakrytyka jest ważna. Później zbudowali podstawy domku i podziwiali piękno krajobrazu oraz starych zatopionych kamieniołomów FOTO, FOTO i FOTO. Nasz miły Hanesko jest bardzo wielkanocnym stworzeniem. Najpierw z rodzinką robili nietradycyjne zajączki wielkanocne, później bardziej tradycyjne wielkanocne ozdoby, a na koniec bawili się najbardziej tradycyjnymi wielkanocnymi zwyczajami w Rožnovskim skansenie FOTO. A w przedostatnim wpisie Hanka ma wiadomość dla Honzy Š.: „poszliśmy zobaczyć tę twoją kochankę :-)„ i znaleźli tam „Miejsce do pogłaskania” :-) FOTO. Juraj
PROEBIZ pracuje z otwartymi plikami cookie (ciasteczka).Pozwalają mu na przetwarzanie danych niezbędnych do prawidłowego przebiegu i oceny. O plikach cookies (ciasteczka) i ich ustawieniach dowiesz się WIĘCEJ TUTAJ